Witam Wszystkich w moim wątku!
Zapraszam do lektury i dyskusji, ale zastrzegam na wstępie, że temat ten powstaje w oparciu o filozofię, iż
mój mercedes jest bardziej dla mnie niż, ja dla niego. Jeśli komuś się nie podoba, co z nim robię, to proszę o inwektywy poprzez prywatne wiadomości, natomiast
na konstruktywną krytykę jestem jak najbardziej otwarty. Jeśli chodzi o nadmierne podniety i gratulacje to proszę postępować tak jak z inwektywami - szkoda zaśmiecać wątek. To moja prośba i proszę o jej uszanowanie.
Nadszedł czas trudnych decyzjiAuto nabyłem kilka lat temu, a jego najmocniejszą stroną było nadwozie, co w tym modelu, a zwłaszcza w Polsce, jest rzadkością. Cała reszta wymagała dopracowania w różnym stopniu (najbardziej wnętrze i uszczelki). Poprawiłem nieznacznie mechanikę (m.in. wymiana wałka rozrządu, zrobienie stacyjki i zegarów) i chciałem jeździć. Wiedziałem jednak, że czeka mnie remont lub wymiana motoru i to w niedalekiej przyszłości. Wkrótce przyszła kolej na poprawienie estetyki: zmiana lamp i zderzaków. Potem wyjazd na wakacje i oswajanie się z myślą, że motor to temat dość pilny.
Kolejny rok i kolejne wakacje autem, coraz bardziej irytujący motor i powódź w środku (marne uszczelki).
Po wielu przemyśleniach i rozważaniach postanowiłem w kolejnym roku jeszcze pojeździć. Wiosną zmieniłem dyfer i wytargane od Szwagra fotele oraz kanapę, założyłem oryginalne pasy z tyłu i dołożyłem tłumik drgań na wał napędowy co prawie zniwelowało wibracje. W lato zapadła decyzja, że remontuję motor, a przy okazji wszystko to co trzeba (czyt. to co działa mi nerwy w sposób negatywny, bo jest nie takie jak chcę albo w ogóle czegoś nie ma). Na jesieni pożegnalny rajd, a na drugi dzień demontaż.
Nim to jednak nastąpiło, odbyłem autem ostatnią, przed remontem, długą trasę, aby pozbawić go największej wady nadwozia, a mianowicie braku odsuwanego dachu. Nie miałem skąd wziąć wystarczająco dużego auta, aby przywieźć cały dach, sensownego auta z hakiem też nie było na widoku, więc stwierdziłem, że jak ma być /8 z odsuwanym dachem to musi ten dach przywieźć. Wypożyczyłem przyczepę i w drogę.
Prace nad nadwoziem miały ruszyć jeszcze w zeszłym roku, ale wszystko się trochę skomplikowało i dopiero teraz się zaczęły.
Początkowo plan był taki, żeby w mądry sposób uciąć dach na słupkach i przez chwilę mieć kabriolet, ale z kilku powodów nie doszło do jego realizacji.
Po pierwsze dach w aucie, a przede wszystkim podszybia i tylne słupki są w doskonałym stanie.
Po drugie dach, który kupiłem okazał się, po zdjęciu podsufitki i ramy, być nieco skorodowany:
Po trzecie, ilość zgrzewów do rozwiercenia przyprawiała o ból głowy:
Wobec tych wszystkich czynników i po szczegółowych pomiarach, oględzinach i porównaniach, zapadła decyzja, że wycinamy otwór w fabrycznym dachu!