Po długim czasie oczekiwania udało mi się zgrać z właścicielem kaszlaka i dzisiaj była próba odpalenia - niestety nieudana...
Wykręciłem świece, wstrzyknąłem troszkę oleju do każdego cylindra, odpiąłem cewkę i pokręciłem rozrusznikiem kilkanaście razy aż złapał ciśnienie oleju (zgasła lampka). Potem wkręciłem świece, podpiąłem cewkę i niestety pomimo szczerych chęci (kręcił jak dziki) nie zagadał...
Niestety miałem badzo ograniczony czas i nie zdążyłem zdiagnozować problemu... Po niedzieli będzie kolejne podejście, tym razem sprawdzę czy jest iskra i zaopatrzę się w samostart (lub plaka) żeby wykluczyć paliwo.
Czemu kaszlak może nie chcieć zagadać? Nigdy nie miałem do czynienia z gaźnikami, więc jeśli to problem z paliwem to chyba raczej go nie ogarnę. W zasadzie z prymitywnym układem zapłonowym także nie miałem nigdy do czynienia więc jedyne co mogę zrobić to stwierdzić czy jest iskra i (jeśli zapłon jest OK) spróbować odpalić na plaku...
Wygląda na to że będę musiał go brać w ciemno z unieruchomionym silnikiem...
Dobra wiadomość jest taka że z kół przez trzy tygodnie nie zeszło powietrze
