Bukol pisze:
Szymon, a jaki sprzęt byś polecił na zimę?
U mnie jak na razie zima stała pod znakiem Chińczyka. 2005/6 przelatałem jakimś Chopperem 250 o nieokreślonej nazwie, którego "importer" nie chciał odebrać z redakcji po testach :] Pieszczotliwie nazwaliśmy go JumJum. Dawał radę, choć zdarzyły się epizody typu odkręcona zębatka tylnego koła (przydarzyło się koleżance podczas jazdy :] odpadające kufry, czy sisy-bar pominę milczeniem), ale że konstrukcja silnika PRZYPOMINAŁA silnik Hondy, to sam motor działał zaskakująco dobrze. Odpalał bez zająknięcia przy nawet -25 (bo takie temperatury zdarzały się we wspomnianym ”sezonie”). Plastikowe opony dawały niezłą szkołę, nauczyłem się jeździć dwoma śladami (czyli jedno koło szło jednym pasem w jednej koleinie, a drugie sąsiednią). Nie wiem, czy słusznie, ale w tym upatruję swój sukces w wyścigach, bo podczas kolejnych sezonów nie wygrałem tylko jednego wyścigu na mokrym.
2006/7 przelatałem
Tolą (126p), bo w związku z operacją kręgosłupa musiałem odrobinę odpuścić "zimową jednośladowść".
2007/8/9 "upalałem" chińsko-polskiego Zippa Vegę 125. Przeleciała ponad 6000 km bez żadnych zastrzeżeń. RAZ słownie raz "się zepsuła" i została zawieziona do serwisu, ale to była MOJA wina, bo zalałem podciśnieniową myjką czujnik rozłożenia bocznej stopki, więc silnik kręcił, ale nie dawał zapłonu - błahostka, której jednak sam nie zdiagnozowałem i oddałem do serwisu.
W sumie przelatałem 3 „pełne” zimy i na razie zamknęło się to bilansem zera gleb.
Do pracy z domu mam 12 km, jadę ten odcinek ~15-20 min. Ubieram się ciepło, więc przez ten czas nie mam nawet czasu zmarznąć za bardzo.
Gdybym miał większy budżet, miał kupić sobie nowy skuter lepszej marki, to rozglądałbym się za 150 ccm. Zalety – gabaryt ZWYKLE zbliżony do 50 ccm (a często TA SAMA „buda”). Pojemność 125 ccm ostatnio coraz częściej ma ograniczenia związane z kategorią prawa jazdy A1, czyli w niektórych krajach prędkość ograniczona jest w tych pojazdach do 80 km/h, a że potencjał nowoczesnych 125 jest znacznie większy mamy do czynienia z mniejszą lub większą, ale jednak kastracją. W 150 ccm nikt się w to nie bawi. Potrzebujesz co prawda kat. A, ale moc ani prędkość nie jest sztucznie ograniczana, a spalanie pozostaje wciąż na zatrważająco niskim poziomie (nawet GRUBO poniżej 3 l/100 km). Sam koszt tankowania nie jest tak uciążliwy, jak jego częstotliwość. W Zippie spalanie miałem na poziomie właśnie ~3 l/ 100 km, ale z racji maleńkiego zbiornika trzeba było lać co ~180 km.
50 ccm odradzam wszystkim, którzy mają kat. A1, A. A to przez... spalanie. Wiem, że 50 MOŻE (serio) jeździć nawet 140 km/h, ale odbija się to i na trwałości (wspomniany bolid przejechał ok. 4 km

) i na spalaniu. Zwłaszcza dwusuw podrasowany na ok. 90-100 km/h może palić nawet 8 l/100 km. Poza tym, kiedy będzie konfrontacja z upierdliwym stróżem prawa, który odnotuje jazdę 50 ccm powyżej 45 km/h, to zażąda uprawnień do prowadzenia motocykla (minimum kat. A1), zabierze nam dowód i skieruje do „zmiany kategorii pojazdu z motoroweru na motocykl” – mało kto bierze to w ogóle pod uwagę, bo i nie ma się czemu dziwić, na razie takie zdarzenia należą do odosobnionych, ale się zdarzają.
Kiedy jesteś wyskoki sprawdź też, czy mieścisz się na skuterze. Ja w Zippie walczyłem przez 2 lata z kolanami walącymi w kierownicę.
Ufff... Sorrki za ten elaborat. Przyznam się, że ja takich długich postów ZWYKLE nie czytam. A piszę. Hipokryzja?
Pozdrawiam
Szymon