Witam. Wczoraj mój ojciec pojechał swoim Oplem do autoryzowanego servisu, w celu przeglądnięcia auta przed wyjazdem za granice, oraz w celu usunięcia małej usterki w komputerze (kontrolka ze świec żarowych gasła normalnie a później się znów oświecała). Fachowcy naprawili usterke i jeszcze optymistycznie powiedzieli: "miał pan dużo błędów w komputerze, więc usunęliśmu je...". Wszystko według nich było w idealnym stanie, siadać i jechać. No i pojechaliśmy... ...ale nie do niemiec. Po przejechaniu 100km od serwisu, na autostradzie za Gliwicami najpierw zaczął świrować licznik (wszystkie kontrolki zaczły świecić), a później świciły tylko "STOP" i "awaria silnika". No i poprostu było pięknie!! Silnik już nie odpalił bo ciągle go blokował komputer. Niestety nie ma ojciec już "Opel Asistance" (czy jakoś tak), bo autko juz jest po gwarancji
, ale ściągnelismy go do domu przy pomocy znajomego. Dzisiaj pojechał zpowrotem do serwisu. Okazało się, że oni nie uznają reklamacji, bo auto jest już po gwarancji 
. Po rozmowie z dyrektorem okazało się że kolejny raz będzie trzeba za tych partaczy bulić Na razie jeszcze nie wiem co tam bedzie, bo jak sami przyznali: "dzisiaj nie mamy już wolnego miejsca na hali. Jak się cos zwolni to może zobaczymy..."
Dodam, że auto ma dopiero niewiele ponad 100 tys przebiegu.
DLATEGO APELUJE: MASZ DOBRE AUTO TO NIE JEDŹ DO SERWISU!!!
Jak się cos dowiem to napisze