Ocet pisze:
Niestety widzialem tez cenniesze egzemplarze zrobione na te modle...
Ja nie ukrywam, że podobają mi się samochody zrobione wg amerykańskiego nurtu street-roddingu, a tzw "ołowiane sanki" też mają swój urok - wszystko pod warunkiem, że jest to wykonane gustownie i starannie. Dawniej bazami do takich tworów były prawdziwe samochody - rod'y i leadsled'y z tamtego okresu są same w sobie bardzo poszukiwanymi okazami [tym bardziej jeśli wyjechały z "wytwórni" jakiegoś słynnego blacharza] - i często odrestaurowywane nie do stanu fabrycznego, tylko do stanu "tuningu" sprzed lat - jak np ten słynny Mercury :
Obecnie bazuje się na reprodukcjach - plastikowe nadwozia odpowiadające kształtem głównie Fordom z lat 32-34, i Mercury 48-51. W zalewie amerykańskiej tandety i bezguścia są całkiem miłą odmianą. Ponieważ cena siły roboczej w USA jest jaka jest - ukończony projekt często nie daje rady zamknąć się w budżecie 100K$ - i nawet jeśli bazą jest autentyczny Mercedes 170V, to jego rynkowa wartość w USA może być sporo wyższa niż cena wiernie odrestaurowanego egzemplarza. Kasa kasą, ja zostaje przy zdaniu, że stare kontrukcje nie powinny być przerabiane współcześnie - ktoś w zasadzie nieodwracalnie skundlił autentyczną 50-letnią gwiazdę...
pozdrawiam