MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz https://www.forum.w114-115.org.pl/ |
|
No to cóż, że ze Szwecji https://www.forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=1&t=67481 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | marpie [ śr gru 30, 2015 7:52 pm ] |
Tytuł: | No to cóż, że ze Szwecji |
Żeby Wam się nie dłużyło w te zimowe wieczory, ekipa z Trójmiasta wyrusza na podbój południowej Szwecji (i nie tylko) szlakiem kultowej literatury szwedzkiej (i nie tylko). Skład częściowo stały (Marek/marpie, czyli (współ)autor relacji i Krzysztof, znany z wypraw na Nordkapp i na Białoruś) oraz nasze kobiety - Marzena (znana z Arkanów Czarnogóry i Gwiazd w Azji, poza oczywiście zlotami MB/8) i Agata (żona Krzysztofa) - pierwszy raz na wyprawie. Startujemy sylwestrowym rejsem StenaLine do Karlskrony, potem szlak zawiedzie nas przez południową Szwecję i okolice aż do Sztokholmu. Na trasie nie zabraknie atrakcji, zachęcam do śledzenia wyprawy. Pojazdy jak zwykle zabytkowe - Ruda czyli 420SEC i Citroen CX20. Będzie zapewne zimno (dla odmiany), ale mam nadzieję ciekawie. Gwoli statystyk - Eskapada Nordkapp miała 1.680 odwiedzin, Arkana Czarnogóry 1.379, Gwiazdy w Azji 1.479, Kresowa Ekskursja 813 (WTF?). Chciałbym przebić tym razem ponownie 1.000 odwiedzin ![]() Klikajcie więc i czytajcie. Licznik startuje na zjeździe z promu w Karlskronie, pierwsza relacja będzie 1 stycznia wieczorem. Vi ses i sitt nyår från Sverige, mina vänner ![]() |
Autor: | marpie [ ndz sty 03, 2016 10:59 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 4: Ystad-Odense-Kopenhaga 423 km Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy z naszym drugim mottem - czyli "Śladem kultowych książek". Na pierwszy ogień, jako że byliśmy w Ystad, poszedł Henning Mankell i jego bohater - Kurt Wallander. Prowadzeni przez niezawodny przewodnik internetowy, odwiedziliśmy najważniejsze miejsca, w których pojawiał się nieco lekko przydeptany acz niezwykle przenikliwy detektyw. Wallander mieszkał na Mariagatan 10. Na ulicy brak tabliczki, ponieważ, jak powiedziała nam Pani z recepcji, fani książek i serialu notorycznie je kradną (w Szwecji?). Niemniej jednak Mariagatan 10 istnieje i ma się dobrze, choć zamiast Wallandera mieszkają tam..., zresztą sami zobaczcie. ![]() ![]() ![]() Na szlaku nie mogło zabraknąć Fridolfs Konditiori, gdzie Wallander zwykł jadać śniadania, ale nie tylko. Niebieskie ciastko policyjne doczekało się nawet oficjalnego uznania jako "ciastko Wallandera". ![]() ![]() ![]() ![]() Kawiarnia wypełniona jest również fotografiami z planu i plakatami filmowymi. ![]() ![]() Nie mogliśmy sobie odmówić również zdjęcia z Policją. Co prawda, tylko z samym budynkiem, ale zawsze. Niemniej jednak jak na tak małe miasteczko (18 tys. mieszkańców) jest imponująco wielki. ![]() ![]() Fury na parkingu policyjnym ![]() ![]() Inne kultowe miejsca z książek/serialu: - ratusz, grający bank w drugim odcinku serialu ![]() - Hotel Anno 1793, gdzie mieszkali oficjele z MSZ w odcinku "Psy z Rygi" ![]() - hotel Continental, najstarszy hotel w Szwecji (otwarty w 1829) - to znajdowała się ulubiona restauracja Wallandera i tu zabierał swoją córkę ![]() - wnętrze Kościoła Mariackiego, który grał w pierwszym odcinku ![]() ![]() - i wieża ciśnień, występująca w odcinku "Zemsta" ![]() Nie udało nam się wczoraj zjeść w ulubionej pizzerii Wallandera, Broderna M, za to dziś dała się uwiecznić na foto. ![]() Podczas spaceru po Ystad naszą uwagę zwróciły Mikołaje, niektóre komponujące się znajomo patriotycznie ![]() ![]() ![]() Zabudowania przydworcowe i szwedzki pociąg (dlaczego niebieski, a może fioletowy?) ![]() ![]() ![]() A w naszym hotelu... ![]() ...można było pograć w szklane szachy. ![]() I na deser Ystad jeszcze jak zwykle pocztówki. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() To miasteczko jest tak urokliwe, że aż dziw bierze, skąd tu tyle kryminalnych spraw (w książkach Mankella). I nie jest to bliskość Polski (prom Świnoujście-Ystad), mimo że kilka razy jest wzmiankowany. Coś musi być z tymi Szwedami... Po wizycie w Ystad nastąpiła scena pożegnania, ponieważ nasi przyjaciele opuścili nas udając się na prom do Świnoujścia, ponieważ Krzysztof wracał do obowiązków zawodowych. Okrojeni do 50% pierwotnego składu, udaliśmy się na drugi brzeg Sundu - imponującym mostem, przechodzącym w sztuczną wyspę i tunel. Wjeżdżając od strony szwedzkiej, najpierw jedzie się mostem o długości 7 845 m, potem sztuczną wyspą Peberholm o długości 4 050 m i na koniec tunelem Drogdentunnelen o długości 3 510 m. Przejazd jest płatny, i tanio nie jest, ale alternatywa to prom z Helsingboru do Hensilgor, który kosztuje podobnie, a jest sporo na północ. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Dalsza część wycieczki była również literacka, ponieważ zmierzaliśmy do Odense, rodzinnego miasta Hansa Christiana Andersena. Tu mała dygresja na temat tytułu wyprawy ("No to cóż, że ze Szwecji...") - był taki okres w historii Szwecji i Danii, że oba kraje miały wspólnego króla (unia tronowa), więc nie ma oszustwa w tytule ![]() Marzka umilała sobie podróż kończąc szampana ![]() ![]() Z Kopenhagi do Odense prowadzi kolejny (płatny) most. ![]() A po drodze jeszcze wiatraki wyrastające prosto z wody. ![]() Do Muzeum Andersena dotarliśmy na niecałą godzinę przed zamknięciem. Mimo, że prowadzą drogowskazy, to trafić nie jest łatwo, ponieważ centrum Odense jest w remoncie i na samym końcu (za parkingiem) drogowskazów już brak. Muzeum prezentuje mnóstwo pamiątek po pisarzu, dokumentując całe jego życie. Praktycznie o wszystkim można przeczytać tu http://andersensodense.dk/andersensodenseen.pdf Przebiegając praktycznie przez muzeum, zrobiliśmy niewiele fotek. ![]() ![]() ... łóżko księżniczki na ziarnku grochu ![]() ... rodzinna zagroda Brzydkiego Kaczątka (alter ego Andersena, jednego z wielu) ![]() ... warsztat ojca (był wędrownym szewcem) ![]() ... ostatni gabinet Andersena (z Kopenhagi) ![]() ... i pucharek, z którego pił szampana, gdy jego największa ukochana, szwedzka śpiewaczka Jenny Lind, określiła ich uczucie jako "braterskie" - tym samym nieodwołalnie dając mu kosza. I tak też Andersen pozostał samotny do końca życia, udzielając się w życiu rodzin swoich przyjaciół i w bajkach. ![]() Polskie akcenty - języki, na które tłumaczono książki ![]() ![]() W mieście jest jeszcze kilka innych pamiątek po pisarzu ![]() ![]() ![]() ![]() Po wyjściu z muzeum zrobiliśmy sobie jeszcze spacer po miasteczku, śladami artysty. Pierwsza szkoła Andersena ![]() "Pralnia" jego matki ![]() Więzienie, gdzie dzięki znajomościom ze strażnikami, rodzina często urządzała imprezki (nieco perwersyjne...) ![]() Na obiad wylądowaliśmy w burgerowni, z takim oto ciekawym sosem... ![]() ![]() Nocny powrót ![]() |
Autor: | marpie [ pn sty 04, 2016 11:30 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 5: Kopenhaga-Roskilde-Helsingør-Kopenhaga 153 km Na wstępie kilka słów o naszym hotelu Urban House. Właściwie to hostel, ze wszystkimi jego zaletami (dużo) i wadami (praktycznie żadnej, poza brakiem telewizora w pokoju, ale komu potrzebny telewizor). Jest czysto i przytulnie, WiFi działa jak szalone, na parterze jest bar czynny do północy, świeża pościel i ręczniki. I to wszystko za jedyne 570 zł za dwie doby. Jak na Danię to naprawdę tanio. Hotel jest ogromny, zajmuje niemal cały budynek wzdłuż ulicy, i tętni życiem. Choć średnia wieku (również staffu) oscyluje w okolicy 22-25, to widzieliśmy również takich weteranów jak my ![]() Zdjęcie z powodów ograniczeń perspektywy obiektywu nie odda całości. ![]() Przyjechawszy wczoraj wieczorem zastanowiły nas takie oto tablice na okolicznych słupach i latarniach: ![]() Dzisiejsza inspekcja ulicy wszystko wyjaśniła ![]() ![]() ![]() ![]() Śniadanko w knajpce na roku było urozmaicone i na pierwszy rzut oka nieco skromne, niemniej jednak daliśmy radę na tym paliwie do późnego popołudnia. ![]() Udaliśmy się na pieszą wycieczkę po centrum Kopenhagi, kierując się poprzez deptak Strøget w kierunku Nowego Portu i Syrenki. Deptak Strøget został wymyślony w 1960 r., kiedy to auta tak zdominowały centrum miasta, że naczelny architekt postanowił wyłączyć niektóre ulice z ruchu samochodowego. Efekt jest jaki jest, teraz takich deptaków w centrach dużych miast jest dużo. Na dodatek architektura jest też powtarzalna, większość miast z zabudową z XIX w. wygląda podobnie. Widziałeś jedno, widziałeś wszystkie. Dlatego skupiliśmy się na tym, co niepowtarzalne i wyjątkowe dla Kopenhagi. Kolejno: Dworzec Główny, wejście do parku Tivoli, ratusz, Hotel Scandic, fontanna z walczącym bykiem i smokiem (pierwotnie miała być to fontanna Św. Jerzego walczącego ze smokiem, ale pewnego dnia jej projektant leżąc chory w łóżku zauważył na tapecie plamę, która go zainspirowała do zmiany koncepcji). ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() LEGO i rowery są wszędzie ![]() ![]() ![]() ![]() Kilka minut strawiliśmy na szukanie jednej z najbardziej efektownych fontann w Kopenhadze, Storkesptingvandet (Fontanny Bocianów). Plac się zgadzał, wszystkie okoliczne ulice i budynki, tylko fontanny nie było. A nie, była, tylko w remoncie ![]() ![]() Za następnym placem, przy którym stoi imponujący dom handlowy Magasin du Nord (na szczęście tam nie weszliśmy, bo wycieczka pewnie by się skończyła na dzisiaj), oraz Teatr Królewski (fakt, poza tym że jest wielki, niczym szczególnym się nie wyróżnia). ![]() ![]() Kolejnym punktem na trasie był Nyhavn (Nowy Port), zbudowany w 1673 r. Gdyby nie liczyć samochodów i rowerów, to możnaby odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj ponad 300 lat temu. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Mała Syrenka siedzi sobie na skale nieopodal Twierdzy, w której warto zwrócić jeszcze uwagę na dwie budowle - piękny kościół anglikański Św. Albana i fontannę Gefion. Gefion była dworką Friggi, boginią rolnictwa i opiekunką dziewic. Miała czterech synów spłodzonych przez olbrzyma. Gdy pewnego razu poprosiła szwedzkiego króla Gylfa o kawałek ziemi, obiecał dać jej tyle, ile zdąży zaorać w ciągu jednego dnia. Gefion zamieniła synów w woły i zaorała wielki szmat ziemi, który następnie został odcięty od ziemi – tak powstała wyspa Zelandia (na której leży Kopenhaga) i jezioro Vanern w Szwecji. Później Gefion poślubiła jednego z synów Odyna i dała początek królom Danii. ![]() ![]() ![]() Po drodze minęliśmy jeszcze budynek opery i tajemniczego samotnego robota siedzącego na kluczu... ![]() ![]() Syrence było zimno na kamieniach, na dodatek na niższe z nich zaczynał już wpełzać lód... ![]() ![]() ![]() W drodze powrotnej trafiliśmy jeszcze na plac Amalienborg z czterema rokokowymi pałacami (jeden w remoncie) i pomnikiem Fryderyka V (uważany za jeden za najpiękniejszych, może dlatego że ponoć jego budowa pochłonęła więcej niż otaczających pałaców). Amalienborg jest obecnie siedzibą królowej - mieszka w pałacu z pierwszego zdjęcia. Północny skraj placu zamyka imponująca kopuła kościoła Marmurowego. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Zdążyliśmy akurat na zmianę warty (film wgram później). ![]() ![]() Ostatnim przystankiem na trasie w Kopenhadze była wyspa Slotsholmen i pałac Christiansborg. Zbudowany jako rezydencja królewska w 1731 r. ulegał kilkukrotnym pożarom, był przebudowywany i odbudowywany, aż zniecierpliwiona rodzina królewska przeniosła się do Amalienborga, pozostawiając Christiansborg na siedzibę parlamentu i rządu. Na zdjęciach kolejno: dawny budynek giełdy, Christiansborg, budynki stajni, widok od wewnętrznego dziedzińca. ![]() ![]() ![]() ![]() Jeszcze rzut oka na Nybrogade w promieniach popołudniowego słońca, i ruszyliśmy do Roskilde. ![]() W Roskilde mieści się Muzeum Łodzi Wikingów. Jest zbudowane wokół 5 łodzi wyciągniętych z dnia fiordu podczas jego pogłębiania w latach 50-tych. Łodzie te zostały zatopione około 1060 roku jako blokada przed inwazją ze strony Norwegii. Pomimo, że nie zachowało się wiele, naukowcom udało się odtworzyć konstrukcję wszystkich łodzi. ![]() ![]() Poza tym Muzeum zajmuje się rekonstrukcją łodzi wikingów metodami z tamtych lat. Owoce pracy mogliśmy zobaczyć na zewnątrz budynku. ![]() ![]() ![]() Historia blokady ![]() ![]() Łodzie wraz z opisem (ostatnia tylko uwieczniona na modelu, bo zachowało się tylko 25%) ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Jest też sporo modeli łodzi oddanych z dużym realizmem, jak również dioramy pokazujące co znajdowało się na pokładach łodzi. ![]() ![]() ![]() ![]() Wikingowie u szczytu potęgi dopływali do Ameryki Północnej, opanowali handel na Bałtyku i założyli Kijów i dynastię tam panującą (oficjalna rosyjska (czytaj: Putinowska) historiografia wstydliwie przemilcza ten fakt, ponieważ przeczy teorii o wielkiej Rusi Kijowskiej). ![]() Wbrew obiegowej opinii, wikingowie zajmowali się rolnictwem, handlem i rzemiosłem. Ich ekspansja spowodowana była sprzyjającymi okolicznościami i chęcią rozszerzania potencjału handlowego. Era wikingów skończyła się definitywnie wraz z nawróceniem terenów dzisiejszej Szwecji na chrześcijaństwo, około 1100 roku. W Roskilde stoi też imponująca katedra (wstęp 60 DKK, więc sobie odpuściliśmy), i równie ciekawe okoliczne zabudowania. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na wjeździe do Roskilde znajduje się tajemniczy budynek. ![]() Ostatnim przystankiem na dzisiejszej trasie był Helsingør. Znajduje się tam zamek Kronborg, który został uwieczniony w sztuce Szekspira "Hamlet". Zamek był już niestety zamknięty, więc mogliśmy go podziwiać tylko z zewnątrz oraz zza fosy. I tak było upiornie, bo zimno, ciemno, wiał wiatr. Nie dziwię się, że w takiej scenerii można mieć depresyjne myśli i pomysły. ![]() ![]() ![]() ![]() Same Helsingør okazało się uroczą małą miejscowością, z wąskimi nisko zabudowanymi uliczkami. Natrafiliśmy na sklep z milionem serów. Duńczycy chyba biją pod tym względem Francuzów na głowę. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Wróciliśmy do Kopenhagi z przekonaniem, że wolimy jednak mniejsze miejscowości. Ale do Kopenhagi jeszcze wrócimy, jak będzie cieplej i na cały weekend. Kiedyś... |
Autor: | marpie [ śr sty 06, 2016 1:25 am ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 6: Kopenhaga-Sztokholm 769 km Na wstępie jeszcze trzy reminiscencje z życia Kopenhagi - widoczek zza okna przy śniadaniu, korytarz w naszym ho(s)telu i sala trofeów ![]() ![]() ![]() ![]() (Przed)ostatnim akcentem naszej wizyty w Danii były odwiedziny w zamku Rosenborg. Zbudowany na początku XVII w. miał być letnią rezydencją królewską, ale na początku XVIII w. dwór duński przestał tam bywać, ostatnią noc król duński przespał tam w w 1801 r. Zamek przetrwał nienaruszony wraz z wyposażeniem wnętrz z czasów króla Chrystiana IV; obecnie jest tam muzeum dokumentujące historię dynastii Oldenburgów od XVI do XIX w. znajduje się na trzech piętrach, plus skarbiec królewski w piwnicy. Od tego właśnie zaczęliśmy ![]() Skarbiec zawiera zarówno dzieła sztuki gromadzone ku uciesze królów i dworu, oraz insygnia królewskie, te używane w dawnych czasach, i te również współcześnie. Rozpoczynamy salą z dziełami z kości słoniowej (jak oni zrobili te łańcuszki?), potem biżuteria, na końcu insygnia koronacyjne. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Misa chrzcielna używana po dziś dzień w rodzinie królewskiej, pod nią spisana konstytucja monarchii duńskiej (absolutnej). ![]() Nie mam pojęcia z jakiego kamienia zrobiony jest ten wisiorek, ale pewnie wart obecnie jakiś zylion czegoś tam ![]() ![]() W skarbcu można też podziwiać koronacyjne rzędy końskie. ![]() ![]() Piętra przedstawiają pokoje rodziny królewskiej. Niech przemówią same zdjęcia, bo tego nie da się opisać słowami (ale zaczniemy od miejsca, gdzie król chodził piechotą ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na ostatnim piętrze znajduje się sala balowa i audiencyjna. Podczas oficjalnych spotkań król i królowa zasiadali na krzesłach koronacyjnych strzeżonych przez trzy srebrne lwy. ![]() ![]() ![]() ![]() Dwa boczne pokoje to sala szklana i sala porcelanowa. Tu by się natłukło skorup podczas awantur rodzinnych ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na ścianach wieży pośród licznych obrazków, mogliśmy podziwiać latające konie ![]() ![]() ![]() Z zewnątrz zamek przedstawia się równie imponująco. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na deser kilka szczegółów z parku otaczającego zamek, samego zamku i gwardzista królewski. Tym razem w mundurze polowym. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Zaraz obok zamku znajduje się dzielnica Nyboder. Jest to (obecnie malownicza) dzielnica zaprojektowana i zbudowana dla marynarzy, aby osiedlali się w Kopenhadze. Jedno z najstarszych zaplanowanych osiedli mieszkaniowych - budowa rozpoczęła się jeszcze w połowie XVII w. I pomyślane całkiem nieźle - z jednej strony sąsiedztwo pałacu królewskiego (trwoga i nobilitacja), a z drugiej strony niecałe pół godziny piechotą do Nowego Portu. Mądrze. Jakbym był marynarzem w tych czasach (a nie wiem czy nawet nie teraz) to bym tam zamieszkał ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Opuszczamy (niegościnną dla samochodów) Kopenhagę, i wracamy znów do Szwecji. Znów tym samym imponującym mostem nad Sundem ![]() ![]() ![]() W dalszą drogę udaliśmy się, jakżeby inaczej, śladami kultowej skandynawskiej literatury - czyli tropiąc Allana Karlssona - bohatera książki "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął". Jak ktoś nie czytał, to gorąco polecam, również w wersji czytanej przez Artura Barcisa - palce lizać. Z opisów w książce udało mi się zidentyfikować i odwiedzić (nie będzie spoilerów), w kolejności zdjęć: aptekę (skąd ślicznotka zabrała lekarstwa dla Soni) i market ICA w Rottne, stację benzynową w Braås, skąd skradziono auto z cenną zawartością, dom spokojnej starości w Malmköping, kościół z cmentarzem i przystanek autobusowy (dworca ani śladu - chyba licencja poetica), oraz stację kolejową w Byringe (nie zjechaliśmy bo była noc i dużo śniegu i godzina 23 a my jeszcze mieliśmy ponad godzinę drogi do Sztokholmu). Kto nie czytał, to nie wie o co chodzi, kto czytał, to wie, a kto będzie czytał to sobie popatrzy podczas czytania ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | marpie [ śr sty 06, 2016 11:03 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 7: Sztokholm Po wyczerpującym wczorajszym dniu jazdy, dziś mieliśmy równie wyczerpujący dzień na dwóch (czterech) nogach. Mróz prawie jak w Polsce, rzędu -9C, ale bez wiatru jak wcześniej w Kopenhadze czy Ystad, więc wydawało się że trochę cieplej. Niemniej jednak spacer dłuższy niż półgodzinny był wyzwaniem. Dzisiejszy dzień postanowiliśmy przeznaczyć na muzea (w końcu trzeba się czasem ukulturalnić). Ale z racji naszego miejsca chwilowego zamieszkania, pierwsze kroki skierowaliśmy śladami ostatniego wieczora Olofa Palme (zamordowanego 28 lutego 2986 r.) i jego domniemanego mordercy. Cała historia osnuta wokół Palmego i jego morderstwa opisana jest w kolejnej kultowej pozycji skandynawskiej literatury, czyli trylogii policyjnej Leifa GW Perssona: Między tęsknotą lata a chłodem zimy, W innym czasach w innym życiu, Swobodny upadek jak we śnie. Zaczynamy w kinie, gdzie Olof Palme z żoną byli na ostatnim seansie. Potem udaliśmy się do knajpy, gdzie jadł morderca, następnie na miejsce zbrodni, a potem śladem ucieczki zabójcy - Tunnelgatan, Regeringsgatan do Kungsatan i potem do stacji Stureplan (ostatnia perspetywa). Muszę dodać, że na koniec dnia w tej chińskiej knajpie zjedliśmy ze smakiem obiad ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Perspektywa Kungsgatan w dzień i wieczorem ![]() ![]() Na pierwszy ogień udaliśmy się do Junibacken - świata bajek. Zabawa głównie dla dzieci, ale dla dorosłych i dzieci jest kolejka, która prowadzi przez świat szwedzkich bajek dla dzieci. Nawet był audioguide po polsku ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Pożegnały nas Muminki, Hatifnaty i koń Pippi Langstrumpf. ![]() ![]() ![]() Kolejnym etapem było Muzeum Vasa. Okręt Vasa był (miał być) najpotężniejszym okrętem Szwecji z początku XVII w. Miał nosić 64 działa i siać postrach na wodach Bałtyku. Zbudowany przez duńskich inżynierów (w tych czasach budowniczowie okrętów wywodzili się głównie z Anglii lub Danii), wyruszył w swą dziewiczą podróż w sierpniu 1628 r. Po przepłynięciu około 1.300 metrów ze stoczni szkwał przechylił okręt na lewą burtę, woda wlała się przez furty działowe i Vasa zatonął, wraz z około 50 osobami, na środku zatoki. Oficjalne śledztwo zakończyło się umorzeniem, nikt nie został oskarżony (bo nikomu w ówczesnych czasach nie było to na rękę). Prawda jest taka, że okręt był za wąski, zbyt mocno uzbrojony i źle zbalastowany - po prostu nie mógł nie zatonąć. W muzeum jest symulacja, gdzie można można pobawić się w konstruktora okrętów - mi udało się zbudować potężnie uzbrojony i niezatapialny, ale powolny. Król mnie zwolnił, ale safety first. Vasa został zlokalizowany na początku lat 50-tych XX w. Po kilku latach przygotowań i kilkunastu latach prac konserwacyjnych, został udostępniony do zwiedzania. Jest to największy zachowany okręt z XVII w. i największy obiekt poddany konserwacji. Z drugiej strony, to dowód porażki szwedzkiej megalomanii - ale umieli przekuć porażkę w sukces. Okręt spoczywa w budynku zbudowanym wokół sztucznego doku zlokalizowanego w miejscu oryginalnego placu budowy. ![]() ![]() Mimo, że był nieudaną konstrukcją, robi wrażenie. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Muzeum prezentuje wszystko, co wokół Vasy. Wizytę Króla na placu budowy, potęgę Szwecji (choć zapomnieli o Bitwie pod Oliwą, gdzie daliśmy łupnia), zatonięcie okrętu, plotki po jego zatonięciu, śledztwo i operację podniesienia z dna. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Fajne są przekroje okrętu ![]() ![]() ![]() ![]() Marzka z epoki ![]() ![]() Kolejne zdjęcia pokazują: fragment rzeźby rufowej, tarczę królewską, pokład muszkieterów (na rufie), salon oficerski, pokład działowy, stocznię Sztokholm na początku XVII w. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kolejnym etapem było.... ![]() ...niestety nie - nie chcieliśmy ryzykować. Udaliśmy się do Nordic Museum (co ciekawe, wszystkie trzy zlokalizowane są tuż koło siebie). Muzeum mieści się w budynku z początku XX w. (ukończony w 1907 r.) i miało w założeniu prezentować sztukę szwedzką, aby wzmocnić patriotyzm. Naszym zdaniem prezentuje głównie sztukę użytkową (ubrania, porcelanę stołową, urządzenie wnętrz itp.) i niespecjalnie wzbudziłoby to patriotyzm, gdybyśmy byli Szwedami. Ale nie jesteśmy, więc... Główna hala Muzeum ma 110m długości i 24m wysokości, a na centralnym miejscu siedzi Karol Gustaw i choinka. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Dalej pocztówki (na pierwszy ogień artefakty z czasów rozbudowy mieszkań w latach 40-tych) ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ze szczegółów: łyżki, zegary w kształcie kobiety i mężczyzny, stolec zainspirowany naturalnym kształtem drzewa, żaba i świecznik. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() W sekcji zabawek dla dzieci nie mogło zabraknąć LEGO ![]() ![]() Były też znajome artefakty: agent JKM, Flinstons, samochód z gwiazdą i samochód mojego przyjaciela Krzysztofa ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Muzeum z zewnątrz też robi wrażenie. ![]() ![]() Na deser kilka obrazków ze Sztokholmu ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Udało mi się też trafić zabytkowy tramwaj... ![]() ... i specjalnie dla mojego przyjaciela ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | marpie [ pt sty 08, 2016 3:02 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 8: Sztokholm i Sztokholm-Nynäshamn 88km Jako aneks do dnia wczorajszego – mieliśmy jeszcze zwiedzić muzeum ABBY, ale bilety za 195 SEK od osoby. No bez przesady… Dzisiejszy dzień przeznaczyliśmy głównie na poruszanie się śladami dwóch szwedzkich trylogii kryminalnych: „Millenium” Stiega Larssona i wspominanej już trylogii policyjnej Leifa GW Perssona. Z tych dwóch ja osobiście preferuję tę drugą ( …i Marzka też ![]() Trzeba przyznać, że obie wspomniane trylogie skonstruowane są według szablonu trylogii opisanego w filmie „Krzyk 3” przez Randy’ego (i nieco rozwiniętego na podstawie mojego doświadczenia). Mianowicie każda klasyczna trylogia ma kilka reguł, którymi się posługuje: (1) pierwsza część stanowi zamkniętą całość i bez czytania/oglądania pozostałych można z tym żyć, (2) druga część stanowi łącznik między częścią pierwszą a trzecią, wprowadza dodatkowych bohaterów i dodatkowe wątki, ale niczego nie wyjaśnia do końca a dodatkowo gmatwa, (3) w trzeciej części pojawiają się nowe sytuacje: a. każdy może zginąć, b. pojawia się super-anty-bohater, którego niemal nie można zabić, c. przeszłość wraca i kopie główne postaci w dupę. Zarówno Millenium jak i trylogia Perssona doskonale wpisują się w ten schemat (co niczego im nie ujmuje), ale tak samo przecież klasyczna trylogia Gwiezdnych Wojen (Epizody 4-6) czy też Krzyk 1-3. Innych analogii poszukajcie sami ![]() Wracając do podstawowego wątku, czyli szlakiem kultowej literatury skandynawskiej, najpierw wybierzemy się tropem Millenium. Tu poszedłem na łatwiznę, ponieważ nie przeczytałem ostatnio książki po raz kolejny, tylko zdałem się na opis z przewodnika. I tak, na początek Cafe Corniche przy Norr Mälarstrand 76. Nazwa nie pada w książce, jedynie ulica oraz informacja, że kawiarnia ma ogródek. Cafe Corniche jako jedyna pasuje do opisu. ![]() Kolejne miejsce to Bishop’s Arms przy Bellmansgatan 12, gdzie Monika Figuerola śledzi agentów, którzy śledzą Mikaela Blomkvista. ![]() ![]() Następnie mieszkanie Blomkvista przy Bellmansgatan 1 na poddaszu kamienicy, do którego prowadzi odrębny żeliwny mostek. Panorama z miejsca gdzie staliśmy była imponująca, ale można sobie wyobrazić, jak wygląda panorama z mieszkania, gdzie nic nie przesłania widoku. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() I ostatnie miejsce z Millenium które odwiedziliśmy (i de facto był to też nasz ostatni przystanek w Sztokholmie) to Pub Kvarnen przy Tjähovarsgatan 4. W książce była to ulubiona knajpa Salander i Blomkvista. W rzeczywistości restauracja powstała w 1908 roku w budynku starego młyna jako pub dla robotników. Obecnie stylem, wystrojem wnętrza i potrawami przypomina raczej puby z Pragi aniżeli ze Sztokholmu. My zjedliśmy polecane „pytt i panna” czyli rozmaitości z patelni z jajem sadzonym oraz gulasz z renifera w sosie grzybowym. Paluszki lizać ![]() ![]() Pozostałe lokalizacje z Millenium są na tyle nieprecyzyjnie opisane i zinterpretowane, że sobie darowaliśmy. Kolej na trylogię Perssona. Zaczynamy przy kamienicy profesora Forseliusa. Adres w książce nie pada, jedynie krótki opis, że „emerytowany profesor Johan Forselius mieszkał przy ulicy Sturegatan (t.1)”. Skądinąd dalej jest mowa o tym, że policjanci śledzący gości Forseliusa udali się do baru z kiełbaskami przy Parku Tessina (a jest on przy Valhallavägen krzyżującej się ze Sturegatan), a zatem profesor mieszkał najprawdopodobniej w którejś z narożnych kamienic Sturegatan, bo policjanci raczej zbyt daleko nie odjechali („– Koło parku Tessina jest kiosk – powiedział niewinnym głosem Martinsson. – Zajmie nam to najwyżej pięć minut (t.1)”). ![]() ![]() Kolejnym przystankiem jest mieszkanie operacyjne służb specjalnych. Tu również nie pada adres, ale wskazówką jest „mandat za parkowanie w niewłaściwym miejscu przy Smedsbacksgatan (t.3)”, który dostał jeden z pracowników służb. Na całej ulicy są dwa takie miejsca, jedno przy sklepie i drugie nieco dalej. Ja wybrałbym to drugie, ponieważ dom wygląda okazalej, jest dalej w głąb ulicy i jest z niego lepszy widok. Jak na mieszkanie operacyjne w sam raz. Nie mogłem sobie odmówić zaparkowania w miejscu, gdzie mandat dostał funkcjonariusz ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Udajemy się teraz do miejsca, gdzie zaczyna się cała trylogia – akademika przy Körsbärsvägen. Na tej ulicy stoi jedyny blok, który pasuje do opisu, to znaczy jest dostatecznie wysoki. ![]() ![]() ![]() Kolejnym punktem jest dom, w którym mieszkał Claes Waltin. Adres znów w książce nie pada, ale opis mieszkania „przy Norr Mälarstrand (…) w wielkim budynku z dużymi balkonami i pięknym widokiem na wodę i wzgórza po drugiej stronie dzielnicy Söder (t. 1)” pasuje najbardziej do dwóch kamienic na rogu Kungholmstorg. Z tym że dom po prawej (patrząc na rzekę) jest raczej nowy, a Waltin mieszkał tam już w połowie lat 80-tych. W tym czasie balkony na tym drugim domu (te okrągłe) mogły uchodzić za duże. ![]() ![]() We wspomnianym Södermalm, znajdujemy kamienicę, w której mieszkał Lars Martin Johansson. Adres jest wymieniony w książce („Polis Intendent Lars M. Johansson Wolmar Yxkulls Gata 7 A (t.1)”), ale w rzeczywistości takiego adresu nie ma – jest nr 7 i nr 9. Niemniej jednak kamienica pod nr 7 prezentuje się okazale. Zdjęcia są pod dziwnym kątem, bo był remont chodnika przed domem i nie można było podejść z perspektywy. ![]() ![]() Z Larsem Martinem Johanssonem wiąże się kolejne miejsce, czyli poczta przy Folkungagatan 112 – tak naprawdę jest to „oddział pocztowy Sztokholm 4 przy Folkungagatan (t.1)”. Szału nie robi. Ale miejsce jest bardzo ważne, ponieważ właśnie tu Lars Martin Johansson i Pia Hedin się spotykają po raz pierwszy. ![]() Ostatnie dwa miejsca związane są już bezpośrednio z Olofem Palme – kamienica gdzie mieszkał „przy Västerlånggatan 31 na Starym Mieście (t.3)” i biuro, czyli siedziba rządu „w Rosenbad (adres: Rosenbad 4) (t.3)”. To drugie miejsce jest jak najbardziej prawdziwe, to pierwsze jest w stanie jak widać. Ani śladu po rodzinie Palme, o ile w ogóle tu mieszkali, ale pewnie tak, bo Persson bardzo dba o sprawdzalne szczegóły. ![]() ![]() ![]() W przypadku zabytków nasze dzisiejsze sukcesy były znacznie skromniejsze. Po odwiedzeniu podstawowych punktów z obu trylogii, udaliśmy się w kierunku Gamla Stan, czyli Starego Miasta. Pierwszym przystankiem, jeszcze w Södermalm, był Kościół Marii Magdaleny, najstarszy kościół na Södermalm – z przełomu XVI i XVII w. Kościół spłonął w połowie XVIII w. wraz z okolicznymi budynkami, a dziś akurat był zamknięty celem renowacji (ale chyba nie po tym pożarze). ![]() Kolejny był Niemiecki Kościół Św. Gertrudy – zbudowany w czasach, gdy Szwecja miała bardzo bliskie relacje z Niemcami. Tam też nie udało nam się wejść – bo było jakieś nagranie. ![]() ![]() ![]() ![]() Do katedry nie wchodziliśmy, bo wejście było płatne 40 SEK (piszą, że utrzymanie katedry kosztuje 5 SEK na minutę), a nie mieliśmy gotówki. ![]() ![]() Muzeum Nobla nas niespecjalnie zachwyciło. Uwieczniliśmy wszystkich polskich laureatów (z wyjątkiem Wałęsy, bo akurat nie działała plansza z latami 1981-1990), ale poza możliwością przeglądania laureatów i jedną salą z życiorysem Alfreda Nobla nic specjalnego tam nie ma. Jest jedna sala z pamiątkami po niektórych laureatach – ale mi się skojarzyła scena z filmu „Blitz” z Jasonem Stathamem, gdzie jeden koleś miał pamiątkę po Michaelu Jacksonie. Kto oglądał, to wie Niesmak pozostał. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ale była też ciekawa sukienka ![]() Pałac królewski obejrzeliśmy tylko z zewnątrz, bo nie było już czasu na zwiedzanie. ![]() ![]() Na koniec odwiedziliśmy jeszcze Kościół Św. Katarzyny w Södermalm. Kościół został zbudowany pod koniec XVII w. niedaleko miejsca, gdzie pochowano ofiary krwawej łaźni sztokholmskiej z 1520 r. (wymordowanych na polecenie duńskiego króla Christiana II). Przez to niektórzy uważają to miejsce za przeklęte, a kościół płonął dwa razy (w 1720 r. i w 1990 r.). Na cmentarzu przy kościele pochowana jest m.in. Minister Spraw Zagranicznych Anna Lindh, zamordowana w 2003 r. Nie szukaliśmy jej grobu, bo już spieszyliśmy się na prom. Ale udało nam się posłuchać końcówki lunchowego koncertu organowego, który grany jest w każdy wtorek i czwartek. Milutkie. ![]() ![]() Na deser jak zwykle kilka pocztówek ze Sztokholmu, oraz fotka wilka-uchodźcy ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Piąteczka z krasnalem ![]() ![]() W drodze do przystani promowej w Nynäshamn (główny port obsługujący w tej chwili Sztokholm) mijaliśmy Globen – halę widowiskową i sportową. Jest to największy kulisty budynek na świecie, obwód 690 m a wysokość 89 m. ![]() A potem już pojawiły się znajome drogowskazy i polski prom ![]() ![]() ![]() |
Autor: | marpie [ pt sty 08, 2016 3:10 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Dzień 9: Port-dom 30 km, razem 1.680 km (po lądzie) Na promie frekwencja nie powalała. Ale też dzięki temu było spokojnie i można było odpocząć po tych kilku intensywnych dniach. A na śniadanie dostaliśmy paróweczkę w starym stylu ![]() ![]() ![]() No i wróciliśmy do Polski. ![]() ![]() Wycieczka była krótka, ale intensywna. Udało się wszystko zwiedzić, co chcieliśmy (poza odwiedzinami w Sevedstorp czyli Bullerbyn). Grunt to dobre planowanie i skuteczna egzekucja ![]() Podziękowania dla naszych towarzyszy podróży z pierwszych dni wycieczki, Agaty i Krzysztofa - za nadążanie za tempem akcji, dla Macieja - za jak zwykle perfekcyjne przygotowanie samochodu, dla Juliana - za inspiracje duńskie i dla Rudej - za dowiezienie nas bezawaryjnie na miejsce. Na zakończenie chciałbym pozdrowić wszystkich czytających, a zwłaszcza tajemniczego „wielbiciela”, który nabijał statystyki odwiedzin ![]() |
Autor: | marpie [ ndz sty 10, 2016 8:22 pm ] |
Tytuł: | Re: No to cóż, że ze Szwecji |
Szwecja - suplement Jeszcze takie przemyślenia po wyjeździe - w sumie w dzisiejszych czasach wszystko można obejrzeć nie wychodząc z domu, nie włócząc się po miastach w zimnie i nie wydając pieniędzy (poza kosztem łącza internetowego). Ale mimo wszystko jest satysfakcja, że się tam było, w fajnym towarzystwie i można było samemu poczuć tamtejszy klimat i zobaczyć te wszystkie miejsca. No i przez internet nie da się spróbować tych smakołyków z Kvarnen ![]() Druga moja konkluzja jest taka, że nie do końca poczułem atmosferę Skandynawii. Może dlatego, że była zima i ludzie się bardziej spieszyli i chowali się przed mrozem za szalikami i czapkami, może dlatego że odwiedzaliśmy duże miasta, a może dlatego, że trochę się tam zmieniło. I jeszcze raport spalania - 12,08 l/100 km. Coś za dużo jak na taką powolną jazdę po szwedzku... I całkiem na deser suplement z dodatkowym zdjęciami z Ystad (po kolei): ratusz, rynek, rzut oka w Lilla Västergatan, jeszcze raz Hotel Anno 1793 (w głębi po lewej) i dom przy Harmonigatan, gdzie mieszkał morderca w książce "O krok" (drugi budynek po lewej stronie). ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() I całkiem na deser, dwa filmy - z przejazdu mostem nad Sundem i z przejazdu drugim mostem, do Odense. https://youtu.be/slfKUulKCQ0 https://youtu.be/EYlvAV8PSI8 THE END |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa UTC+02:00 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited https://www.phpbb.com/ |