Do 1934 roku wszystkie wyścigowe Mercedesy były białe
fot. DaimlerChrysler
Legenda Srebrnych Strzał.
Jeśli kiedyś w oczach jakiegoś kierowcy wyścigowego malowała się skrajna rezygnacja, mógł to być Manfred von Brauchitsch. Zresztą podobny wyraz mają oczy wszystkich członków ekipy wyścigowej Mercedesa. W końcu najnowsze cudo inżynierów ze Stuttgartu, napędzane turbodoładowanym, 314-konnym silnikiem z czterema zaworami na każdy z ośmiu rzędowo ustawionych cylindrów nie zostało stworzone po to, żeby stało w miejscu. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że wóz podzieli los ogrodowej rzeźby. Nowe przepisy nie zezwalają na start bolidów o masie przekraczającej 750 kg. Nowy Merc ma ich 751 kg.
Do rozpoczęcia wyścigu Eifla pozostała tylko jedna noc. Zdecydowanie za mało na jakiekolwiek modernizacje. Wydaje się, że ekipie Mercedesa pozostaje już tylko spakować się do Stuttgartu.
Największym przegranym jest rewelacyjny kierowca Manfred von Brauchitsch - w nowym wozie uważany za murowanego faworyta. Teraz czuje się gorzej niż maratończyk, który złamał sobie nogę kilometr przed metą.
- No, to teraz możemy patrzeć na wyścig jak na schnącą farbę - nie trzeba być mistrzem empatii by w jego głosie wychwycić dojmującą gorycz.
Okazuje się, że nie będzie skazany na taki widok. Wręcz przeciwnie - z rosnącym podnieceniem patrzy, jak mechanicy zainspirowani jego kąśliwą uwagą skrupulatnie zdrapują biały lakier z bolidu do gołej srebrnej warstwy aluminium. Po tym genialnie prostym zabiegu masa wozu zmniejszyła się o upragniony kilogram.
Brauchitsch bez problemów wygrywa wyścig, bijąc przy okazji rekord toru.
Od tej pory wszystkie wyścigowe Mercedesy miały srebrny kolor zamiast białego (przepisy z początku XX w. stanowiły, że tak mają być pomalowane niemieckie wyścigówki). 3 lipca 1934 roku narodziła się legenda Srebrnych Strzał.
S1
p/s
Materiał z G.W.
p/s2
tak wygladał MB W-25 w 1934:
