No i po robocie - chwila strachu, tylko nie miałem kiedy opisać.
Po zdjęciu obudowy filtra ukazała się słynna blaszka przepływomierza. Może nie bardzo pogięta, ale zwichrowana. Widać też, że nie raz prostowana. I to nie narzędziami precyzyjnymi, tylko młotkiem o felge
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
.
Bezpośrednią przyczyną padaki było przestrzelenie całości na drugą stronę otworu przepływomierza. Otwór ma już wyrobione brzegi, blaszka też nie jest idealna - przeleciala, odbiła się od wsadzonej przez gazowników poprzeczce z gumowym odbijaczem i nie wróciła. Utknęła w otworze. Lekkie puknięcie i wszystko wróciło na swoje miejsce. Na tym gumowym odbijaczu widać dobrze ślad po śrubie mocującej blaszke do ramienia, więc pewnie nie raz doleciała aż tam, ale udawało się jej wracać.
Skoro sie nie ruszała, wiadomo że nie chciał ruszyć na Pb. Na gazie jechał tylko na tym, co się "przessało" szczeliną między blaszką a obudową. Paradoksalnie pokrzywienie blaszki pomogło, bo dziury były większe.
Dla zasady odkręciłem ją i też popukałem, ale niewiele takie prostowanie daje. Ustawiłem tak, żeby się operała o brzegi otworu od dołu i już.
Po zmontowaniu silnik nie chcial zapalić na Pb, ale przynajmniej czkał, zaskakiwał i zaraz gasł. Na gazie zapalił ok i przepływomierz wykazywał oznaki działania. Po rozgrzaniu silnika zwiększyłem mu obroty na LPG pokrętłem na rurze idącej z parownika. Być może zwiększy to spalanie, ale może ograniczy ryzyko strzału, bo tak to się cały trząsł i mrugał ładowaniem. Prawdopodobnie skręcony był na minimalne spalanie. Na parowniku BRC jest naklejka "140 HP" i jeśli te oznaczenia są coś warte, to i tak ten parownik jest trochę za mało wydajny jak na ten silnik. Mam wrażenie, że po tym zabiegu ma o wiele lepsze odejście na gazie.
Po jezdzie testowej przełączyłem na Pb. Okazało się, że chodzi i jeździ na benzynie git, tylko ma bardzo wysokie wolne. Skreciłem je do jakiegoś rozsadnego poziomu plastikową śrubą na przepływomierzu.
Dziś po nocy na Pb zaskoczył od dotknięcia kluczyka, ale później musiałem mu pomóc dodaniem gazu - być może jest jeszcze coś skaszanione z tym wtryskiwaczem chodzenia na zimno.
Oczywiście wszystko to wymaga jeszcze regulacji, zapewne też nowej blaszki (być może tej z dziurami i gumą do LPG) ale przynajmniej auto zapala i normalnie jeździ.
Tylko kurde... jakbym od razu wiedział, że to jednak dość toporne urządzenie a nie mechanika precyzyjna, naprawiłbym go wtedy w 30 sek.
Mam klapke "przeciwwybuchową" dokładnie nad mikserem i przepływomierzem. Wystarczyło wsadzić długi śrubokręt i lekko pierdyknąć w klapkę, żeby się "odetkała".
[/img]