Wczoraj autem nie jeździłem, dizsiaj chciałem wybrać się na szybkie zakupy. Wsiadam, odpalam, chodzi jakoś dziwnie. Przejechałem 100m i się zatrzymałem bo auto za nic nie chciało jechać...
Po odpaleniu jakieś 20-30s chodził ok po czym wskazówka ekonomizera leciała w kierunku czerwonego pola, obroty spadały i w końcu gasł. Potem nie chciał od razu odpalić...
Słuch mi podpowiadał że to jakieś podciśnienie. Ściągnąłem puszkę filtra powietrza, przejrzałem wszystkie podciśnienia i nic nie znalazłem...
Padło podejrzenie na wstryskiwacz rozruchowy, może zalewa silnik? To jednak nie on...
Pompa paliwa? Też nie bo na LPG tak samo gaśnie...
Poskładałem wszystko i wziąłem się za układ WN. Przewody, kopułka, palec - wszystko wyglądało OK i raczej nie mogło tak sobie paść z dnia na dzień....
Przez cały czas przez tel wspomagał mnie McKoy, w końcu się do mnie pofatygował. Na starcie szybko zmieniliśmy świece bo silnik już ostygł. Oczywiście brak poprawy... Auto trzymało obroty przez 20 sekund po odpaleniu, potem spadały i trzeba było wspomagać silnik pedałem gazu. Kamil błyskotliwie prysnął w okolice skąd wydobywał się świst powietrza łatwopalnym środkiem do czyszczenia styków elektrycznych. Silnik natychmiast zareagował i już było wiadomo że coś przegapiłem. Drugi raz zdemontowałem filtr powietrza i się okazało że podciśnienie skrzyni biegów sobie wypadło... Coś tam jest spieprzone i rurka ledwo się trzyma na swoim miejscu. Poprawiliśmy i silnik chodzi jak nowy...
Łączne straty to ok 4 godzin na świeżym powietrzu i nieudane sobotnie zakupy.
Jeszcze raz dzięki dla McKoya za wsparcie telefoniczne i osobistą wizytę na miejscu zdarzenia. Sam bym sobie nie poradził.
PS
Dla tych co od razu krzykną że to wina LPG: przed awarią auto jechało na benzynie i było ok. Spieprzyło się po jednym dniu stania pod blokiem...
Pewnie to kara za jazdę tramwajem
