Witam,
weekendowy wyjazd za miasto udał się - Maleństwo sprawowało się całkiem nieźle [mimo wyklepanego zawieszenia i sporych luzów w układzie kierownicym] - tempo 90-120km/h bez sytuacji rodem z thrillerów [poza gradową nawałnicą w Leśnicy].
Niemniej w drodze powrotnej maleńka zaczęła robić fochy - bardzo złe spalanie na niskich obrotach, i jak i przy wysokich, strzelanie z rury - typowe klimaty dla auta które ledwo przyspiesza, jednak przy stałej prękości no problem - 100km/h utrzymywane przez większość drogi.
Natomiast mam jedno podejrzenie - mianowicie przez całą trasę niezależnie czy w mieście, korku, czy na trasie, wskaźnik temperatury silnika pokazywał ok 50 stopni, i ani drgnął. Silnik coprawda po podniesieniu maski nie zdradzał żadnych niepokojących sygnałów [nie buchał gorącem, węże od chłodnicy miekkie], niemniej jednak wcześniej nie zdarzało mi się, żeby przy powolnej jeździe w korku w taką pogodę jak dziś temperatura młynka nie wsrastała conieco... Czy jest możliwe, że czujnik temperatury się zawiesił, lub coś w tym stylu? Po wyłączeniu zapłonu wskazówka temperatury spada w dół tak jak przy sprawnym wkaźniku.
_________________ Supposed Former Automotive Journalist
|