Panowie,
zbierając to wszystko do kupy:
1. Faktem jest że jeden woli nowe auto segmentu C a drugi za te same pieniądze kupi segment E sprzed dziesięciu czy kilkunastu lat. Ja też nie do końca rozumiem motywy tych którzy wybierają opcję #1, ale ludzie są różni i mają różne preferencje. Nie o tym tu mówimy.
2. Podejście do sposobu użytkowania auta też jest różne: jedni wolą oszczędzać taki samochód a na co dzień jeździć innym, inni utrzymują że "samochód jest do jeżdżenia", i chcą z niego korzystać codziennie, nawet jeśli wiąże się to ze zwiększonymi kosztami. Jedne preferencje oczywiście nie mogą być ani gorsze ani lepsze od drugich, więc również proponuję zostawić temat.
3. Odnośnie tego co wypada/nie wypada: jeśli mówilibyśmy o autach za kilkaset kafli, to zgoda że może dziwić jeśli właściciel pyta o spalanie (choć też nie do końca - zamożność nie wyklucza gospodarności, inaczej nie produkowanoby S-klasy w dieslu).
Ale pozwolę sobie przypomnieć, że kilkunastoletnie S-ki kosztują ułamek tego co nowe. W związku z tym ich nabywcami są zwykle nieco inni (mniej zasobni) ludzie.
Dlatego mnie raczej dziwi notoryczne zdziwienie/oburzenie że niektórzy pytają o spalanie W126/W140 (przepraszam, "S-KLASIE") albo jeżdżą na gazie - tak jakby czas się zatrzymał i W140 dziś było tym samym co w 1992. Ludzie, otwórzcie oczy, te auta mają tyle lat ile mają, niezależnie jak bardzo je lubicie!
