Powoli poznaje ten mój nowy nabytek i o to co zaobserwowałem;
Z początku zdecydowanie za duzo mi palił (18L/100), chwile z tym pojeżdziłem tłumacząc sobie że to wina mrozów, poza tym nie miałem zbytnio czasu.
No ale w końcu zająłem się problemem i sonda okazała się trupem. Kupiłem (zamiennik za 130zł), wymieniłem i jedno tankowanie było ok. Spalił 14,5/100.
Kolejne tankowanie zaczął znów świrować, ale tym razem przegiął totalnie, bo wciągnął 23/100. Mówie, co jest. Pojechałem na analize spalin; "sonda działa, gdzieś ciągnie lewe powietrze". Ok, rozebrałem wtrysk, dokopałem sie do tej dużej gumy pod układem wtryskowym. No i ta pamietała jeszcze date produkcji samochodu... sparciała i zdeformowana. I tu ciekawostka, w chwili kiedy odkręciłem główny przewód doprowadzający paliwo do układu to z niego wyciekło 2L benzyny (przy wyłączonym zapłonie), i w sumie nie wiem czy tak moze/powinno być.
Wymieniłem tą gume i znów spalanie wróciło do normy, i to do przyjemnych 13/100.
I teraz jedno tankowanie póżniej znów cos kuleje, wciągnął 18L.
Objawy, które właściwie cały czas są obecne: Z rana jak go odpale, elegancko wchodzi na te swoje 800-900 obr/min i trzyma je bez problemu i chodzi równo. Silnik przez cały czas tych w/w usterek ma moc, wkręca się do końca, wciska w fotel.
I dopóki jedzie wszystko jest ok. Problemy zaczynają się jak się zatrzymam (np na swiatłach) wtedy zaczyna kuleć i przerywać, tak jakby go zalewało. Potem ruszam, chwile (tak do 1500-1800 obr) sie pokrztusi, i wszystko wraca do normy.
Jak go odstawie, chwile postoi to juz po np 30min nie odpala tak ładnie jak na zimnym z rana. Chodzi nierówno i potrafi nawet zgasnąć. Jak rusze to znów wsio ok.
I teraz mam podejrzenie, ze to moze mieć związek z faktem ze to paliwo które mi tam leciało jak odkręciłęm przewód nie powinno cieknąć (?)
Dodam jeszcze ze wtedy kiedy spalił mi te 13L to kręciłem się głównie po obwodnicy trójmiejskiej, czyli bez postoju.
Jakieś pomysły co to moze być?
_________________ W124 300E bez lpg
|