witam wszystkich serdecznie,
od lutego 2008 mam w124 300D automat z 1990 (pół miliona przebiegu, z polskiego rynku), ale to, co udalo mi sie kupic dwa tygodnie temu przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
trafił się zupełnie przez przypadek, za śmieszne pieniądze, W126 SEL 420 w stanie perfekcyjnym. Oryginalny przebieg udokumentowany pożółkłą już książką przeglądów 240 tys. km. Tapicerka tekstylna (nie cierpię skóry) w stanie doskonałym - czysta, bez przetarć czy dziur.
wszystko działa idealnie, no, fabryczne webasto na początku szwankowało, ale przyczyną był przetarty wężyk paliwowy.
Karoseria w oryginalnym malowaniu, namierzyłem jednego purchla (błotnik PP pod kierunkowskazem) oraz małe wgniecenie w prawym błotniku z tyłu. Wszystkie szyby oryginalne i z identycznymi oznaczeniami.
Pod spodem igła, nawet tłumiki sztuk pięć nie mają śladu rdzy. Nowe reflektory, chłodnica, akumulator, silnik suchutki, chodzi idealnie równo. Najmniejszych luzów na wale czy układzie kierowniczym. Hamulce biorą idealnie, rozbieżność na amortyzatorach jest 1-2 pkt proc. Spaliny w dolnych zakresach normy, bo w aucie jest działający katalizator. Skrzynia zmienia idealnie gładko. Po zalaniu silnika syntetykiem, V8 jest słyszalne tylko jak się da dobrze po gazie.
Dopatrzyłem się tylko małego zapocenia dyfra i małej kropelki spod nakrętki miski skrzyni.
Ot, trafiło się ślepej kurze ziarno
szkoda, ze sprzedajacy podpieprzyl felgi

no ale to maly problem.
tutaj kilka zdjęć