No i stało się... "młody, dynamiczny" manager w swojej Octavii zaparkował w kufrze Śnieżynki. Pogięty jest lewy tylny błotnik, pas tylny, podłoga w bagażniku, zablokowane i nawet lekko przesunięte do przodu drzwi lewe tylne, pogiety jest zderzak tylny i wyłamana szeroka listwa po lewej. Co najgorsze całe podwozie (most tylny, wał, skrzynia, silnik) zostały przesunięte do przodu o kilka milimetrów (wybierak skrzyni automatycznej przesunął się względem "żmijki" prowadzącej na obudowie wału, silnik od dołu uderzył w maskę i ją lekko wybrzuszył

). Samochód jeździ, nie ściąga, ale nie zapala ze stacyjki (uruchamiam go "na krótko" bez stacyjki).
Strapiony Leopold uprasza o opinię PT Kolegów na temat:
1. Czy to da się naprawić?
2. Jeżeli tak, to ile to będzie kosztowąć realnie?
3. Na ile wyceni to taksator ubezpieczyciela?
4. Czy muszę się liczyć z próbą orzeczenia o stracie całkowitej i ile wtedy bym dostał (zdaje się, że grosze, bo od odszkodowania zaniżonego odliczają wtedy chyba zawyżoną wartość wraku...)
5. Czy ktoś z PT kolegów zna w Łodzi dobry warsztat blacharsko-lakierniczy (dobry czyli fachowy i gdzie nie rozkradną samochodu...)
Pozdrawia bardzo strapiony Leopold