MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz

Forum dyskusyjne klubu właścicieli i miłośników samochodów marki Mercedes-Benz
Dzisiaj jest śr lip 16, 2025 4:34 pm

Strefa czasowa UTC+02:00




Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
Post: wt wrz 23, 2014 1:45 am 
Offline
swój chłop

Rejestracja: ndz gru 06, 2009 11:39 am
Posty: 146
Numer GG: 8145308
Lokalizacja: opolskie
Witam. Dawno nie udzielałem się na forum, ale coś mnie naszło, żeby założyć taki o to temat. Z góry przepraszam wszystkich ,,porządkowych", jeżeli taki/podobny temat już gdzieś był - rzadko kiedy mam trochę czasu i najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się szukać.

Tekst ten jest raczej dla osób, które może mają w planach zakup tego modelu, albo dla tych, co lubią czasem poczytać, bo tekst będzie raczej długawy...


POCZĄTKI

Moją eskę kupiłem pod koniec 2009 roku, co zresztą dość dobrze jest udokumentowane na tym forum. Przez ten czas zrobiłem autem ponad 90.000 km, z czego pierwsze 65.000 km w półtora roku, dopiero później dałem poczciwej esce trochę więcej wytchnienia, i kupiłem drugie auto, które wyręczyło Mercedesa w ciężkich, codziennych wojażach po naszych wspaniałych drogach.

Myślę, że czas, który razem spędziliśmy, pozwolił mi trochę poznać ten samochód, jak również ocenić jego realną ,,wartość" na tle praktycznie samych superlatyw, jakie ongiś o tym samochodzie słyszałem. Oczywiście biorę poprawkę na to, że auto w momencie zakupu miało 23 lata (1986 rocznik) i 302.000 km przebiegu (na 90% autentyczny - 10% - zawsze trzeba mieć ,,rezerwę"), a teraz dobija do 400.000 km. i... jeździ nadal.

CO NA TO ŻONA?
Jak, pokrótce, wyglądało te parę lat użytkowania ? Moja żona, która od jakiegoś czasu jest praktycznie jedynym użytkownikiem auta, czasami narzeka na jego gabaryty (parkingi sklepowe bywają ,,za krótkie", ,,za wąskie", czy wręcz ,,do dupy"). Jednak przyznać muszę, że (jak na kobietę) jest bardzo dobrym kierowcą - mimo licznych manewrów na wspomnianych parkingach, mimo braku jakichkolwiek technologicznych ułatwień typu parktronic, nie zanotowałem absolutnie żadnych uszkodzeń.


Moją esę użytkowałem w różnych warunkach - jeździła z nami zarówno w dalsze trasy (mieszkam pod Opolem), nad Bałtyk, Tokai na Węgrzech (wyborne wino! Polecam) czy kilka innych miejsc oddalonych od nas o kilkaset kilometrów. Nigdy i nigdzie auto mnie nie zawiodło, tzn. nie stało się w trasie nic, co by je unieruchomiło na ,,amen". Chociaż... raz nietrzeźwa pani wymusiła pierwszeństwo i wjechała mi centralnie w przód... uszkodzona chłodnica, więc laweta i jazda... ale to nie wina auta.

SPALANIE
Przed zakupem eski najbardziej bałem się spalania. Nie wiem do końca skąd to się bierze (chyba pozostałość po poprzednim ustroju), ale w świadomości przeciętnego polskiego kierowcy (trochę generalizuję) magiczną barierą jest motor 2.0. Wszystko, co więcej, to już ,,rakieta", ,,pali jak smok", i... ,,po co ci to?". Oczywiście mentalność polskiego kierowcy obejmuje tylko silniki dwu, trzy, lub czterocylindrowe... Biorąc pod uwagę silnik, jaki planowałem mieć pod maską, (trzy niemal litry(!), jak również liczbę cylindrów (aż sześć(!)), udzielił mi się sposób myślenia polskiego kierowcy. Sprzedający, który miał ten samochód maksymalnie pół roku i przejechał nim niecałe 3.000km, powiedział, że co 100km rozstanę się z czternastoma litrami benzyny. Mimo tego, kupiłem!

Jak wielkie było moje zdziwienie, i to bardzo pozytywne, gdy jeżdżąc stałymi trasami, w większości przebiegającymi po drogach (i w porach), które uniemożliwiały płynną jazdę ze stałą prędkością przez x czasu, po kilku litrażowaniach, wynik wahał się od 11,9 do 12,2l/100km. Szybko też dowiedziałem się, co oznaczać będzie wizyta na cpnie po intensywnym kręceniu ,,bączków" na śniegu. Nie myślcie, że brakowało mi wówczas szacunku do tego wiekowego samochodu. Dla kogoś, kto miał wcześniej do czynienia praktycznie tylko z przednionapędówkami, gdzie najmocniejszą był 150-cio konny Peugeot HDI, ta 180-cio konna benzyna była tak mocnym przeżyciem, że musiałem się tym nacieszyć jak mały chłopiec, a siedząc w tym aucie przez pierwsze kilka razy, czułem się jak... motoryzacyjna dziewica... Kto przeżył, wie, o czym mówię...:) Wspomniane kręcenie
bączków kosztowało mnie niemal 18l/100km, co szybko ostudziło moje zapędy. Tak więc kwestia spalania, pokrótce miała się tak:
- trasa, droga krajowa, max. ekspresowa, max. 120km/h: 8,3l/100 (minimalne, jakie udało mi się osiągnąć, full max. eco driving, 95% trasa i to niemal pusta, noc, praktycznie nie przekraczałem 100km/h)
do 9,6l/100km (normalna jazda w 4 osoby, bez szaleństw, ale też bez totalnego zamulania)
- miasto, jakieś dwie trasy po 50km (takie 25.000 mieszkańców) wychodziło od 10.5 do 13l/100km i jakbym tym autem nie jeździł, to w tym przedziale najczęściej się mieściłem. W okresie zimowym, na krótkich trasach, >10km, normą z kolei było 16l/100km. Wszystkie wyniki są średnią wyciągniętą z każdego baku (każdy lałem do pełna, pod korek) na dystansie około 80.000km. Od kiedy jeździ żona, litrażowania brak, bo... no która kobieta na raz wleje do baku ~440zł ? Za swoje ?!

Dlaczego tak się rozpisałem na temat spalania? To proste - przy kupnie auta to jedno z podstawowych kryteriów dla 90% kupujących. Mam nadzieję, że uzyskane przeze mnie wyniki, odczarują mit że ,,duży" silnik, dużo pali... dużo więcej, niż w rzeczywistości. Ja przed kupnem esy, mając bagaż ,,polskiego kierowcy", byłem przekonany, że w 23 letnim wówczas aucie, które waży 1620kg, a ze mną na pokładzie 1740kg, ze starym 4 gang automat, z których to najczęściej używał 3 (nie wiem, czy to norma, ale u mnie z jedynki startuje tylko przy ostrym bucie (min. ca. 80% gazu w podłogę), jeszcze te przepotężne trzy litry, że o 6 cylindrach nie wspomnę, i że wtrysk mechaniczny... No nie ma opcji - 15 na setkę wypije, może do 13 zejdę, ale to i tak kiszka. Jak się miło zaskoczyłem, wspominałem gdzieś wyżej...

ZAWIESZENIE
Przez 4 lata i 9 miesięcy, oraz 92.000km w 95% po polskich drogach, na naprawy zawieszenia wydałem... 300zł. Zaznaczam przy tym, że wyjęty z auta wahacz po sugestii pana ze stacji diagnostycznej okazał się całkowicie sprawny, ale jako, że zakupiłem już nowego Loemfordera, wymieniłem. Po około 40.000km wsadziłem z powrotem ten stary, a Loemforder powędrował na śmietnik:). Jeżeli wierzyć książce serwisowej, prowadzonej do praktycznie końca (jak już wspomniałem, po przyjeździe do Polski, w pół roku zrobił około 3.000km, jako rodzinna auto - atrakcja), przez pierwszego właściciela w
Niemczech, to po 28 latach od wyjechania z taśm ,,werku" w Stuttgarcie i przejechaniu 10 razy ziemi po równiku, ten samochód nadal kulał się na fabrycznym zawieszeniu, nie włączając drążków kierowniczych, o których wymianie wspomina owa książka po raz pierwszy i jedyny w... 2005 roku.

HAMULCE
Niespełna 8-letni Chrysler 300C 5.7, którym mam przyjemność jeździć od ponad pół roku na co dzień ma nieporównywalnie gorsze hamulce niż W126. Od kupna auta u progu 2010 roku (29.XII.2009) tarcze wymieniałem raz, klocki 3 razy. Koszt? W salonie Mercedesa w Opolu 4 tarcze to wydatek rzędu 640zł. Klocki? 120zł komplet. Skąd taki wniosek? W Mercedesie hamulce przerastają silnik, dają radę zatrzymać tą sporą budę w naprawdę imponującym stylu, pod warunkiem, że cały
układ jest sprawny. W 300C natomiast silnik i masa auta (ze mną równe 2 tony) są dla hamulców nie lada wyzwaniem i montowane tu seryjnie BAS, nie jest zbędnym gadżetem, a wierzcie mi, że przydaje się nadzwyczaj często...:)

ŁOŻYSKA
Nie wiem, co to łożyska w Mercedesie. Piszę o tym dlatego, że w każdym innym aucie, jakie miałem, problem z łożyskami pojawiał się częściej, lub rzadziej, ale był/bywał, a tu nic, a felga 17" i profil 55.

INNE ,,USTERKI"
Podsumowując - wszelkie rzeczy, jakie się popsuły, tak naprawdę się zużyły lub po prostu rozpadły ze starości. Mam tu na myśli króciec węża z gorącym płynem chłodniczym (był plastikowy, ale pod koniec produkcji wprowadzili metalowy), który po prostu się rozpadł przy którymś wjechaniu w uliczny krater... Cieknąca pompa od wspomagania (kupiłem używkę za 100zł, nie pasowała, mechanik wymienił uszczelkę - spokój od 3 lat).

KWESTIA BARDZO WAŻNA - RDZA
Dobrze, że udało mi się kupić egzemplarz praktycznie wolny od rdzy. Trzy zimy i sól zaczęły jednak pożerać moją eskę, ale na szczęście dlatego gruntowne czyszczenie i konserwacja podwozia, oraz malowanie całej góry w oryginalnym kolorze (w sumie wyszło prawie 5.000zł).

WADY.
Wady? Pewnie po tym, co przeczytaliście, można stwierdzić, że oprócz relatywnie wysokiego spalania, innych wad BRAK. O nie, nie, nie. O ile jestem pełen podziwu dla inżynierów Mercedesa, jak niezwykłe i pod wieloma względami ponadczasowe auto stworzyli w czasach, gdy moi rodzice mieli -naście lat, to nie jestem bezkrytycznym ślepcem, a zwłaszcza, jeśli to boli po kieszeni.

Nadrzędną wadą były koszty związane z pojawiającą się rdzą. Żeby zrobić to jak należy, konieczne było malowanie całego auta, plus profesjonalna konserwacja podłogi. I tu pytanie: Co auto musi mieć w sobie, żeby, biorąc pod uwagę jego wiek i przebieg, inwestować w niego ciężko zarobione pieniądze, rezygnując tym samym z jedynego w roku, zimowego urlopu w tzw. ciepłych krajach ?

Kolejny koszt to paliwo, ale to ma kluczowe znaczenie tylko dla dwóch rodzajów ludzi:
- auto to dla nich tylko i wyłącznie środek transportu. Coś jak autobus czy pociąg. Z punktu A do punktu B. Niech więc to robi w miarę szybko i jak najtaniej. I żeby w ogóle mało kosztował w użytkowaniu. Koniec
- oszczędzam na wszystkim żeby mieć więcej...

DLA KOGO TO?
Jeżeli jesteś jednym z nich, to... jakim cudem to jeszcze czytasz ???

Każdy wie, co dla jego budżetu oznaczają ilości spalania, o którym pisałem wcześniej

Elementy blacharskie coraz trudniejsze do zdobycia na rynku wtórnym w bdb stanie, a w serwisach autoryzowanych, ceny zabijają! Za kompletny nowy zderzak, chcieli brutto, słownie: 15 tysięcy złotych. Czyli tyle, ile 4 lata wcześniej, dałem za auto.
Nie radzę tym nigdzie stukać...

DAJ AUTO KOBIECIE...:)
Remont automatu? Podobno za 3500zł da się zrobić, ryzyko awarii? Z mojego kapał olej, dolewka pół litra na pół roku załatwiała sprawę. Żonie nie powiedziałem... Jakiś czas temu mechanik zobaczył, dolał i powiedział, że kobietom tylko takie auta dawać. Każdy ,,nowy" (czyt. nie tak archaiczny) automat by padł. W skrzyni było 200gram oleju, a silnikowego niecały litr. Ile tak jeździła ? Nie wiem. Oddając esę w jej opiekę mówiłem, daj mi znać kiedy będzie 382.000km. Wiedziałem, że będę musiał dolać pół litra do silnika. Brał tyle na jakiś 1500km. Dała mi znać jak ,,przestała gasnąć ta pomarańczowa lampka z podlewaczką" (SIC!). O dziwo, automat nie padł, a i silnik jak żył tak żyje, a ja tylko szukam wymówki, za moje niedopatrzenie...

DOBRE RADY ZAWSZE W CENIE
Nie kupuj tego samochodu jako głównego auta. Nie popełniaj tego błędu co ja, bo ten samochód po prostu nie pasuje do roli, jaką teraz mają auta codziennego użytku... Z jednej strony patrząc: powiedzmy sobie szczerze - do miasta za duże, bez parktronica, zawieszenie jak na dzisiejsze standardy - szału nie ma, ogólnie prowadzenie, powiedzmy szczerze, trochę toporne, te 180KM ma co ciągnąć, ze 150 konnym Peugeotem dał radę, ale ciężko było. Druga sprawa - niedzisiejszy automat. Ok, niezniszczalny, a i w naprawie tani, ale powolny, i tylko 4 biegi. W sumie to 3... Tylko to umiałem sobie powiedzieć po dwóch latach intensywnego używania tego auta, gdy nakręciłem nim ca.70.000km... Szkoda auta! Będziesz miał większe koszta, jeżeli postanowisz utrzymać ten samochód w bdb kondycji. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł doprowadzić to auto do ruiny, a to kosztuje sporo, biorąc po uwagę ceny tych rzeczy, które mogą boleć tak wiekowy samochód.

Jeżeli szukasz auta niezwykłego, i czujesz, że Twój budżet to udźwignie i nie jesteś jednym z dwóch typów ludzi, o których wspominałem, jeżeli chcesz móc powiedzieć wnukom, że miałeś kiedyś auto, które pochodziło z ery motoryzacji, a nie elektro - motoryzacji, które przez trzy dekady potrafiło bez poważnej awarii jeździć, to warto się nad tym zastanowić.

Choć już nadszedł czas, żebym się z eską rozstał, wolałem dać ją żonie, będąc pewnym, że nie jest w stanie jedna drugiej nic złego zrobić...

Pozdro.

Sorry za błędy, pisałem już po północy, na żywca, bez późniejszego sprawdzania.

_________________
Corolla 1,4 VVTI 2001r 97KM - ex
Fiat Coupe 2.0 16V 1996r 138KM - ex
Audi A6 C4 2.0 16V 1994r 140KM - ex
Peugeot 307 SW 2.0 HDI 2002r. 150KM - ex
w126 3.0 180 KM 1986r - na co dzień


Na górę
Post: śr wrz 24, 2014 10:07 am 
Offline
wiarus junior
Awatar użytkownika

Rejestracja: ndz wrz 13, 2009 10:40 pm
Posty: 621
Lokalizacja: pogranicze DLW i DJE
mareczek8484 pisze:
W skrzyni było 200gram oleju, a silnikowego niecały litr. Ile tak jeździła ? Nie wiem.

Taa, jasne. Takie bajki to Ty możesz w TVN Turbo opowiadać...

Ale skoro już Cię tak wzięło na wspomnienia, no to proszę, znalazłem: 2010 rok, parking pod UP Wroc, moja esa, Twoja esa i Twoja żona ;)

Załącznik:
126.jpg
126.jpg [ 111.61 KiB | Przejrzano 2357 razy ]


Pozdrawiam [palacz]

_________________
Samochody się psują. Nasze rzadziej niż inne.
'87 300TDT & '88 300TDT & '90 300TDT


Na górę
Post: pn wrz 29, 2014 12:50 am 
Offline
swój chłop
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob sty 20, 2007 1:26 pm
Posty: 139
Lokalizacja: Krakoff
Jako właściciel W126 od ponad 6 lat mam podobne wnioski. Wóz jest świetny i ciężko coś zepsuć. Tak jak napisałeś - jeśli coś pada to zazwyczaj bylejakie zamienniki. Niektóre podzespoły zużywają się, co jest naturalne, ale przebiega to wolniej niż w innych samochodach. Zresztą jak pisał Ukaniu Mercedes zazwyczaj wcześniej sygnalizuje że coś jest nieteges i jest czas na naprawę. Mi raz W126 zrobił figla - znikneły trzeci i czwarty bieg. Naprawa zamknęła sie w 50zł - zacieła się linka.

Samochód przyniósł wiele radości, przewiózł sporo nowożeńców i nadal cieszy gdy widze jak błyszczy na parkingu wśród innych wozideł. Mimo że użytkuje ten wóz od sześciu lat prawie nacodzień, nadal napawam się tą klasyczną linią tak jak dawniej gdy pierwszy raz zobaczyłem wiśniowe W126 będąc nastolatkiem.

Pozdrawiam wszystkich W126 Ownerów!

Kulka

_________________
W126 300SDL "Lucy"
W123 240TD Zimowóz RIP


Na górę
Post: sob paź 11, 2014 3:24 am 
Offline
swój chłop

Rejestracja: ndz gru 06, 2009 11:39 am
Posty: 146
Numer GG: 8145308
Lokalizacja: opolskie
DJ MAKU pisze:
Nie w
DJ MAKU pisze:
mareczek8484 pisze:
W skrzyni było 200gram oleju, a silnikowego niecały litr. Ile tak jeździła ? Nie wiem.

Taa, jasne. Takie bajki to Ty możesz w TVN Turbo opowiadać...

Ale skoro już Cię tak wzięło na wspomnienia, no to proszę, znalazłem: 2010 rok, parking pod UP Wroc, moja esa, Twoja esa i Twoja żona ;)

Załącznik:
126.jpg


Pozdrawiam [palacz]
iem


Odnośnie tego oleju... Tak mi powiedział nasz miejscowy mechanik, więc głowy za to info nie położę, wiem na pewno (sam sprawdzałem), że bagnet od oleju silnikowego był praktycznie suchy.

P.S. Pozdro od żony :)

_________________
Corolla 1,4 VVTI 2001r 97KM - ex
Fiat Coupe 2.0 16V 1996r 138KM - ex
Audi A6 C4 2.0 16V 1994r 140KM - ex
Peugeot 307 SW 2.0 HDI 2002r. 150KM - ex
w126 3.0 180 KM 1986r - na co dzień


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa UTC+02:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza phpBB.pl