Chciełem pokrótce opisać swoje kłopoty wynikłe podczas jazdy i powrotu ze zlotu....
Moja mercedes doprowadziła mnie do bialości i juz miałem zapałki w rekach coby zamienić ją na ognisko i chociaż sie przy niej ogrzać.
Ale od początku:
Wyjechaliśmy z Danka z domu około 15 w piatek po drodze mieliśmy wpaść do banku po kase ale sie okazało, że przelew jeszcze nie doszedł i że będzie za godzine - pierwszy zgrzyt

no to ok, poszliśmy na miasto i po godzinie wracamy do banku - kasa jest no to jedziemy.
Pędzimy pędzimy ale mercrdrs jakaś taka słaba z wyprzedzaniem ma problemy i wogóle słabo jedzie i tak w połowie drogi stajemy na kawke i jakis obiadek. Wypiliśmy i zjedliśmy ale coś mnie podkusiło i zaglądam Mercedes pod kiecka (maske

) i każe Dance pompować gazem a sam dokonuje przeglądu cięgien przeniesienia napędu z pedału gazu na pompe.
W czasie trawania tych ogledzin pęka jedno z cięgien - tutaj wyrwało mi sie kilka słów mocno niecenzuralnych. Po godzinie kombinowania i prób ze sznaurkami, drutami itp itd poddaliśmy się i wezwaliśmy na pomoc kawalerie z Wrocławia. (2 - zgrzyt)
Hjuston mamy problem ....
Wykręciłem cały mechanizm sterowania w celu poglucenia gdzieś pękniętej dźwigienki.
Na szczęści po kilku godzinach przyjechał po nas Sebi i zabrał nas z tego końca świata
No i było by to juz prawie wszytko co może sie złrgo zdarzyć ale nie los ma dla nas jeszcze niespodzianke....
W sobote wieczorem dowiadujemy sie że mamy mieszkanie zalane - wywaliło kanalizacje zlewozmywakiem w kuchni i sąsiada tez zalało - jeszcze u niego nie byłem i nie widziałem strat.
No to przyszedł czas na powrót w niedziele kolo 13 wystartowaliśmy z Wrocławia do Szczecina.
Pędzimy pedzimy pędzimy deszcz sobie leje wycieraczki pracują a ja śpie
Nagle Danka mnie budzi i mówi, że wycieraczki sie zepsuły no i fakt szarpie sie z nimi a one nie chcą działać a deszcze leje jak szalony i w tym momencie już nawet próbowałem moją mercedes podpaliś ale deszcz tak mocno padał, że sie nie chciała zająć (3 zgrzyt)
Przejechaliśmy kilka kilometrów w ten sposób że ja machałęm wycieraczkami ręką wystawioną przez szybe ale nie dało sie tak jechac bo ręka mi mało nie odpadła staneliśmy na jakimś parkingu i zaczynam pruć mechanizm wycieraczek.
Danka poszła na kawe a była już doprowadzona do szczytu wytrzymałości...
Po wypruciu mechanizmu wycieraczek ( a deszcz cały czas leje) widze, że rozsypało się takie kółko plastikowe które osadzone powinno być na sworzniu jednej z dźwigni i dżwignia po prostu wypadła i nic nie napedzała.
Naprawa nr 1:
Zaczepiłem dźwignie na swoim miejscu i zabezpieczyłem jakimiś drutami izakaldam czały ten burdel (jak to mawia moj guru Komin) i robimy próbe
montuje tylko wycieraczke od strony kierwocy i test kilka ruchów i dupa znowy wycieraczka stoi.
Totalna porażka i zniechęcenie (a deszcz leje) wykonujemy deseperacki telefon do domu o podobnej treści co do Sebiego 'Hjuston mamy problem ...' ale z tamtąd dostajemy odpowiedź radźcie sobie sami
Zonka wpada w panike ....
Naprawa nr 2:
Wybebeszam ponownie cały ten burdel (piękne określenie

) i staram sie to naprawić do naprawy zużyłem prawie połowe jakiegoś płottu który był w pobliżu - płot został dawcą niezbędnego do naprawy materiału - drutu.
Po przemuśleniu sprawy (a deszcz cały czas leje i zimno jest strasznie) ponawiam patentową naprawe tylko z drobnymi poprawkami montuje wszystko + jedna wycieraczka ta od strony kiewrocy.
Po wykonaniu testu kilkanaście razy wycieraczaka zadziałała i nie stanęła jedziemy dalej do domu.
W droge zabrałem jeszcze troche tego płotu co był niezbędny do naprawy i jakoś powoli lecimy do domu.
Pędzimy pędzimy pędzimy .....
i kurde dojechaliśmy
