MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz https://www.forum.w114-115.org.pl/ |
|
wspomnienia mojej pilotki https://www.forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=6&t=8081 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | Dana [ wt wrz 21, 2004 12:16 pm ] |
Tytuł: | wspomnienia mojej pilotki |
oto, co przeżyła moja pilotka na zlocie, jej przeżycia i odczucia............. ![]() ![]() "Zapiski pierwszaka, czyli wZloty w Pułtusku (made by Biedrona) Poniższe zapiski nie zawierają wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne ani tym bardziej jakichkolwiek treści pornograficznych, wszystkich szukających takowych wrażeń odsyłam do najnowszego numeru Playboya Dzień 1 (17/09/04 piątek) No i doczekałam się… Po dzisiejszym sprincie po firmowych korytarzach o poranku, mam urlop (a właściwie kilka godzin wolnych). Wyjazd teoretycznie o 13, ale czy nas ktoś goni??? Oczywiście źle się dogadałam z Maciejami no i pojechali beze mnie Cholera, do duszy z taką rodziną zastępczą*, co zapomina o dziecku… No, ale na całe szczęście istnieje telefonia komórkowa… wrócili . Wystartowaliśmy ze Szczecina o 14, przy dobrych wiatrach dotrzemy koło 23. Jedziemy na dwa samochody, więc w „razie czego” (odpukać w niemalowane, tylko gdzie w Puzonie jest niemalowane?) jest pomoc bo wiadomo co dwie głowy to nie jedna. Dana przygotowana z kanapkami a ja jak typowy Łosiu nic ze sobą, ale po takim poranku to nawet jeść się nie chce. Danka i tak na siłę karmi Jedziemy średnio 60 km/h bo niestety europejskie drogi poorane, dziurawe i zatłoczone. Maciek nieco nerwowy, bo stoimy w korkach. W drodze mała pns** i kawę w cudnym dworku. Wykwintnie jak na dworze u Ludwika XVI, aż człowiek nie wie czy może usiąść. No, ale pyszna kawa i herbatka z rumem. Dalsza droga. Po tych 2 łyżeczkach rumu (słownie: dwóch) nieco mi się zasnęło i Macieje śmieją się, że jestem ekonomiczna, zupełnie jak nie mieszkanka Niebuszewa*** Obudziłam się, szaro, zimno i po drogowskazach widzę, że daleko do domu. A najgorsze, że do Pułtuska też. Czuję się jak Osioł w drodze do Zasiedmiogrodu. Maciek i Dana wprawdzie nieco ładniejsi niż Fiona i Shrek (ale Danka ruda a Maciek łysy…) ale ja też z nudów „strzelam ustami”. Zjeżdżamy do Nowego Dworu Maz. Kurcze, tu tylko drogowskazy na Warszawę, jakby tylko ta istniała na mapie… Szukaj Łosi drogi do Pułtuska… No i oczywiście udało nam się zabłądzić. Zawracamy i jedziemy dziwnymi drogami. Dana już zmęczona i źle interpretuje wskazówki Sebiana dojeżdżamy do ścinany krzewów. Skręt w lewo lub prawo, o zgrozo na drogi szutrowe, więc Maciek strajkuje i mówi, że takimi drogami nie będzie jeździł (biedny nieświadomy, co go czeka na rajdzie). Dobrze, że Sebian nie słyszy tego co myślą Macieje na temat jego wskazówek… No ale w końcu udaje nam się trafić na właściwą drogę (nie chwaląc się jam to uczyniła chwytając w swe dłonie mapę i rzeczone wskazówki). Dojeżdżamy wreszcie do Pułtuska. Na skręcie stoi ekipa organizacyjna, która prowadzi nas do celu. My czujemy się co najmniej jak ekipa prezydencka z taka obstawą z przodu. Jesteśmy na miejscu, godz. 00:23. Jest tak zimno, że nie możemy utrzymać długopisów w dłoni. Brrr… No ale wrzucamy rzeczy do pokoju i biegniemy do ogniska się zagrzać i przekąsić kiełbaską piwo. Najbardziej stresujące sytuacje, tuziny ludzi, których imion nie mam szans zapamiętać (dzięki opatrzności za umyślność organizatorów i identyfikatory). Padamy i idziemy spać, jutro pobudka skoro świt. * rodzina zastępcza – rodzina założona w ramach programu „przygarnij Kropka”, adopcja częściowa odchowanych, samodzielnych panien z zastrzeżeniem, że rodzina nie wyprawia wesela adoptowanej ** pns – przerwa na siku *** Niebuszewo – dla nie wtajemniczonych, jedna z dzielnic Szczecina, słynna z całej masy bram i niezliczonej ilości Europejczyków**** wystających w nich od wczesnych godzin porannych lub późnych nocnych **** Europejczyk – szczęśliwy obywatel Zjednoczonej Europy, żyjący w samym jej sercu znaczy się w Polsce, pijany szczęściem, które mocno chwieje go na nogach, bez względu na porę dnia czy porę roku (szczęście najczęściej przyjmuje formę jakże pięknej zielonkawej butelczyny o wdzięcznej nazwie Byk lub As) Dzień 2 – rajd (18/09/04 sobota) „Godzina szósta minut trzydzieści kiedy pobudka zagrała…” Czuję się jak na obozie wojskowym o podwyższonym rygorze. Ktoś włączył na korytarzu syrenę i krzyczy przez megafon „pobudka”. Pierwsza myśl: Zabić. Druga: Cholibka, muszę w sobotę wstać o 6:30. Trzecia: No i na własne życzenie masz taki weekend, więc rusz się i nie marudź… W łazience tłok i zamieszanie. Po ośrodku biega tłum ufoludków. Śniadanie: parówki i przesłodzona herbata. No ale mus to mus. Wciskamy z Daną po paróweczce i biegiem do samochodu, bo już każą się ustawiać. A tu niespodzianka, Puzon dymi na czarno. Maciek coś tam grzebie w bebechach i mówi, że spoko. Ja tam się nie znam, może tak ma być ale Dana mamrocze pod nosem niecenzuralne słowa. Wsiadamy i jedziemy kolumną na rynek w Pułtusku gdzie jest start. Na scenie chłopaki tryskają dobrym humorem, chociaż widać po nich zmęczenie i lekki stresik (bo nigdy nie wiadomo co się nie uda). Start załóg co dwie minuty. My mamy numer 34 więc wędrujemy na kawkę. Panie w barze nieco przestraszone. Klienci o tej godzinie? Rano w sobotę? I nie chcą alkoholu? 11:30 startujemy. Jedyna załoga damska. Ale co tam jak równouprawnienie to równouprawnienie. Zadanie 1: załoga przed nami ciągle odpowiada, więc czekamy grzecznie na swoją kolej. Pytanie pierwsze: Ostatni znak. Odpowiedź: Łuk. (jak się okaże, to były „cycki”, odpowiedź znała tylko jedna załoga) Pokazują nam jakieś twarze, zasłużone w historii świata i Mercedesa. Na pewno możemy stwierdzić, że kobietka to Panna Mercedes. Reszta to strzały w ciemno… Ruszamy dalej. Pierwsza zmyła, przegapiamy głaz i krzyż przed skrzyżowaniem, więc zawracamy. We wstecznym lusterku widzimy załogę numer 35 (Wookee i MacKuz, znaczy się Sami Swoi o ironio). Drogi jak na Marsie, dziura goni dziurę. Zadanie 2: spalona dzwonnica. Wypadamy z Danką z samochodu za nami biegną następne załogi. Nerwowe poszukiwania „czegoś”. Zaglądamy nawet pod kamienie. Wszyscy biegają wkoło. Pośrodku stoi Maciek i patrzy na nas jak na bandę Łośków, znaczy się z politowaniem. Pytanie: A czego Wy tu szukacie? Ja chyba niezbyt mądrze odpowiadam, że zadania drugiego. Okazuje się, że mamy podać daty śmierci Sienkiewicza i Iwaszkiewicza (tylko, kto powiedział, że akurat tych z encyklopedii???) Dnia ani godziny nie zna nikt. Dzwonię chyba do połowy rodziny, poruszamy wszystkich znajomych i przyjaciół Królika żeby na mecie dowiedzieć się, że okropne z nas Blondynki. Nie każdemu psu na imię Burek a tu chodziło o dwóch Bogu ducha winnych ludzików o jednoznacznie kojarzonych nazwiskach… Bieg Osiołków do samochodów. Byle szybciej do zadania trzeciego. I zaczynają się szutrowe drogi, pył wciska się wszędzie, cały samochód się trzęsie… nadzieja w sercu, że jednak jakoś do końca dojedziemy. Nie zazdroszczę organizatorom jak zaczną spływać rachunki za naprawę samochodów… Okazuje się, że nasz licznik przekłamuje odległości i muszę na bieżąco sprawdzać całkowitą ilość przejechanych kilometrów i ćwiczyć dodawanie. Dobrze, że na maturze zdawałam matematykę. Zadanie 3: Parafialny Klub Sportowy w Lubaniu Nowym… zaczepiłyśmy chyba wszystkich możliwych przechodniów w rzeczonym mieście. Cóż za nieświadomość w narodzie! Nikt nie wiedział. Szatańskim sposobem wydobyłam informację od jednego z uczestników. Miejscowy każe nam jechać w złą stronę, ciekawe ile mu zapłacili za mieszanie w głowach uczestnikom? Ale jesteśmy twarde, jedziemy zgodnie z planem. Przy zadaniu czwartym kolejka, więc chłopaki dumają pochyleni pod jakąś otwartą maską. Przerwa na batonika. Zadanie 4: test ze znajomości przepisów drogowych. Melvis odmierza czas. Ogólna wesołość w samochodzie przy pytaniu bonusowym. Założę się, że Panowie nie widzieli tam roweru Startujemy dalej. Czas nas goni, bo przez ten przestój mamy lekkie opóźnienie. Jedziemy przez pola i lasy w większości szutrem… Dana niczym Hołek ścina zakręty i depcze „homoseksualistę”* gazu. W samochodzie pełna napięcia cisza. Byle nie pomylić i nie zgubić się. Widoki niezłe. Strasznie wierząca ludź mieszka na Mazowszu... co i rusz kapliczki i krzyże. Wpadamy na kolejkę „naszych” przy zadaniu 5. Więc wymiana wrażeń w poczekalni. Próba dowiedzenia się o co chodzi w zadaniu 5. Część mechaniczna więc leżymy. Nawet nasze piękne uśmiechu i trzepotanie rzęsami nie robią wrażenia. Musimy tak jak inni główkować. Dana jeszcze trzyma fason i próbuje odgadnąć. Ja oglądam części w poszukiwaniu Gwiazdek. Wynik raczej kiepski w porównaniu z innymi, tylko 30 punktów. Biegiem ruszamy dalej. Zadanie 6: liczenie rur. Liczymy razem z inną załogą. Nie zauważają piątej rury, lekko nakrytej liśćmi. Niestety to jest rywalizacja, więc się nie wyrywam do poprawiania. I tak w finałowej klasyfikacji są daleko przed nami. No i w samochód i co koń wyskoczy (mechaniczny). Przez szutry, pola i wioski pełne Europejczyków… cóż za cudny kraj, mlekiem i bimbrem płynący. Zadanie 7: budki lęgowe. Tubylec zaczepia mnie ile razy już je liczę. Ja z lekko wystraszona mówię, że pierwszy a on mi wciska że niemożliwe bo już mnie kolejny raz widzi. Albo przeskoki w Matrixie** albo Europejczyk. Po krótkiej obserwacji stwierdzam że raczej to drugie. Budek jest osiem. W ostatniej chwili dostrzegam tą najmniejszą. Jeszcze raz liczenie, zapis i dalej. Przed nami tylko meta. Ostatnie kilometry i nerwowe spojrzenia na stoper. Zmieścimy się czy nie? Jesteśmy o czasie. Chwila postoju żeby nie zarobić punktów karnych i nareszcie koniec. Tajemnicza wioseczka, której nazwy nijak nie mogę zapamiętać przywitała nas pieśnią radosną. Wysiadamy zmęczone i głodne. Zasiadamy na słoneczku i polujemy na kelnerkę. Nieco nieobecna panna o błędnym wzroku jak po porządnej dawce jakiegoś narkotyku przynosi nam nareszcie zupę kurkowo-pieczarkowo-koperkową w chlebie. Chyba bieda w narodzie, ludzie zjadają pokrywki. Na drugie danie nie możemy się doczekać. Znowu polowanie. Muszę być „stanowcza”***… dostajemy drugie danie. Zimne i znowu z koperkiem… Człek jednak głodny i zjada wszystko. Jakaś panna miejscowa musi odczuwać okropny ból istnienia, niemiłosiernie wyje na scenie; mamy dość, Sebian interweniuje (mam nadzieję, że nikt nie musiał za to zapłacić) i nastaje błoga cisza. Pijemy herbatkę w przemiłym towarzystwie Ani i Pawła. Jest bosko; No i znowu Sebian krzyczy przez megafon. Ustawiamy się w kolumnę, wracamy do Pułtuska gdzie czeka nas przejazd w kolumnie z obstawą przez rynek i próby sprawnościowe. Jedziemy pierwsze a za nami całą kolumna. Chłopcy radarowcy przejmują nas przed Pułtuskiem, wjeżdżamy z fajerwerkami na rynek. Ludzie machają a my zacieszamy. No i teraz najgorsze, próby sprawnościowe. Teraz to dopiero się zdenerwowałam. Wjeżdżamy na plac wszyscy a kazali zostać na drodze; ale nijak taka ilość mercedesa by się tam nie zmieściła. Więc zawracamy i podjeżdżamy od drugiej strony, polną drogą. Część ekip pojechała zupełnie w inną stronę i zagubieni dojeżdżają po chwili. Pierwszy test ; kręcioł. My jako druga ekipa. Dance trzęsą się kolana a mi udziela się zdenerwowanie. Startujemy. Dana ciśnie gaz i kręci kierownicą, dobrze że ma wspomaganie kierownicy; Maciek krzyczy ;zmieścisz się;!!! Ale Dana zatrzymuje auto, cofa i startuje dalej. Meta. Minuta. Wynik chyba bez rewelacji. Zadanie 8. Zdjęcia z trasy. W większości strzelamy. Mam nadzieję, że nie wskazałyśmy zdjęcia z Bornholmu; Ustawiamy się do drugiej sprawnościówki. Jakimś cudem wychodzi nam, że jesteśmy teraz w środku. Po pierwszej próbie trzęsą się nam ręce jak rasowym alkoholikom. Idziemy oglądać inne załogi. Ktoś z dzieckiem w foteliku szaleje na placu. Gdzieniegdzie palą gumy. Pomijam tumany kurzu unoszące się nad całym obszarem. Na próbach wychodzi, że nie rocznik samochodu się liczy a umiejętności kierowcy. Przygotowania do drugiej próby. Ustawianie ściany z logosem EV (to się nazywa promocja ![]() Jeść!!! Pić!!! Spać!!! Docieramy na miejsce. Na horyzoncie brak jadła a najgorsze, że nie wyczuwam też żadnego zapachu. Chyba nie umrę tu z głodu; A może to jakiś ukryty sposób na wykończenie człeka? Nareszcie mogę założyć babską koszulkę klubową, chyba na nią zasłużyłam; Jest jedzenie! Jakieś biedne prosię biega po stole w kawałkach. Tłum wygłodniałych rajdowiczów zabija głód. Jedzonko przepyszne a do tego z piwem; Będę żyła ; Pogaduchy przy ognisku ale ja padam i odpadam do łóżka. * homoseksualista ; potocznie zwany pedałem; ze względu na poprawność polityczną nie możemy jednak tego słowa używać ** przeskoki w Matrixie ; błędy systemu dające wrażenie ;deja vu;; wszyscy fani trylogii braci Wachowskich wiedzą o czym mówię, reszcie radzę w końcu rozpocząć edukacje filmową i koniecznie obejrzeć choćby część pierwszą *** być stanowczym ; wyawanturować się o swoje, grzecznie acz skutecznie Dzień 2 i 1/2; a prawie 3 czyli noc a właściwie ranek - (sobota/niedziela) Do Biedronki przyszedł Żuk, w okieneczko puk puk puk; A właściwie to nie do Biedronki a do Dany, nie Żuk a właściwie to Maciek opity piwa jak bąk, nie w okieneczko a w drzwi; A Dana zamknęła. Maciek śpi w campingu. To się nazywa kara. Przy tych temperaturach bez śpiwora to już jest sport ekstremalny; Dzień 3 ; (19.09.04 niedziela) Dziś pokaz elegancji na rynku w Pułtusku. Więc się elegancko nam Puzon zagotował przy wyjeździe ; Na nic nasze przygotowania. Chyba się nie przebierzemy. Maciek z Pawłem kombinują. My nieco nerwowo przebieramy nóżkami, bo pokaz pokazem ale przed nami jakieś 600 km do domu. Udaje się, zegar wprawdzie wariuje ale samochód idzie pięknie i udaje nam się dojechać na rynek. Czyszczenie samochodu (nareszcie przydały nam się zielone koszulki ![]() No i w końcu nadchodzi koniec, przyznanie nagród (24 miejsce w kwalifikacji ogólnej). Z tych całych emocji zapomniałam kto wygrał; Pamiątkowe zdjęcie wszystkich obecnych na zlocie, pożegnania i wyjazd do domu. Maciek umiera na tylnym siedzeniu, mamy go do 18 z głowy. Na trasie spotykają nas klubowicze z Poznania i jedziemy razem. Po drodze obiadek i dalej w trasę. Na szczęście droga jest super. Jedyny minus to opłata za przejazd autostradą. Poznaniaki to naprawdę złotówy. Jesteśmy strasznie zmęczone. Zatrzymujemy się na małą przerwę w Zajeździe nad Obrą. Wystrój jak późny gierek; Maciek ożył i zajada zupę. Ja dostaję herbatę w szklance! Brakuje mi tylko blaszanego koszyczka do trzymania szklanki. Że też ludzie piją jeszcze w czymś takim. No i udało mi się wylać herbatę; Pan Kelner jednak jest miły i nie awanturuje się. Chyba podoba mu się nasza babska koszulka. A co ma się nie podobać? Koszulki są super! No i nareszcie dojeżdżamy do domu! Kocham zapach czekolady unoszący się w Szczecinie i lubię paprykarz i wszystko lubię; Spać. c.d.n. jeżeli Dana z Maćkiem mnie nie wydziedziczą po opublikowaniu tychże zapisków i uda mi się dojechać na następny zlot. Pozdrowienia dla organizatorów. Impreza super zorganizowana. Szacuneczek " matko, ta kobieta marnuje swój talent ![]() |
Autor: | misiek [ wt wrz 21, 2004 12:33 pm ] |
Tytuł: | |
REWELACJA ![]() ![]() |
Autor: | sebi [ wt wrz 21, 2004 12:39 pm ] |
Tytuł: | |
Kurcze daje radę ![]() ![]() |
Autor: | Biedrona [ wt wrz 21, 2004 12:43 pm ] |
Tytuł: | wspomnienia pierwszaka |
![]() no i pszło w eter... Danka siedzi i płacze ze śmiechu przy komputerze więc chyba jednak zabiora mnie na następny zlot. Więc ciąg dalszy nastąpi ![]() Strzeżcie się ![]() |
Autor: | adi [ wt wrz 21, 2004 12:51 pm ] |
Tytuł: | |
Przeczytałem od dechy do dechy.... Opis poprostu cudowny ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | kubol [ wt wrz 21, 2004 1:00 pm ] |
Tytuł: | |
dla mnie BOMBA - Biedrona - marnujesz talent !!! ![]() |
Autor: | Wookee [ wt wrz 21, 2004 1:24 pm ] |
Tytuł: | |
Rewelka. ![]() P.S. Nie wydziedziczą, na pewno są dumni z talentów córki ![]() P.P.S. Może ktoś przyszumi, że Biedrona się nie przywitała na odp. forum? ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Biedrona [ wt wrz 21, 2004 1:53 pm ] |
Tytuł: | nieco zawstydzona |
Cieszę się że się podoba ![]() PS. Juz sie przedstawilam... |
Autor: | Popey [ wt wrz 21, 2004 2:33 pm ] |
Tytuł: | |
Biedrona a moze i Ty zachorujesz na MercWirus?Opowiadanie rewela <ok> |
Autor: | melvis [ wt wrz 21, 2004 3:36 pm ] |
Tytuł: | |
Wypatrzyłem się w tekście ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Stawros [ wt wrz 21, 2004 5:16 pm ] |
Tytuł: | Re: wspomnienia mojej pilotki |
Dana pisze: oto, co przeżyła moja pilotka na zlocie, jej przeżycia i odczucia.............
![]() ![]() "Zapiski pierwszaka, czyli wZloty w Pułtusku (made by Biedrona) Poniższe zapiski nie zawierają wyrazów powszechnie uznawanych za wulgarne ani tym bardziej jakichkolwiek treści pornograficznych, wszystkich szukających takowych wrażeń odsyłam do najnowszego numeru Playboya Dzień 1 (17/09/04 piątek) No i doczekałam się… Po dzisiejszym sprincie po firmowych korytarzach o poranku, mam urlop (a właściwie kilka godzin wolnych). Wyjazd.... I nie chwaląc się, jamci to wszystko uczynił! (oczywiście na spółę ze wszystkimi organizatorami). ![]() Gratuluję talentu i ... nie narzekajcie na zadanie 5, wielu było gorszych a półroczne korepetycje u Macieja powinny dać rezultaty ![]() |
Autor: | Malgosia [ wt wrz 21, 2004 6:13 pm ] |
Tytuł: | |
Biedrona-tekst jest the besciarski ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Sebian [ śr wrz 22, 2004 12:03 am ] |
Tytuł: | |
melvis pisze: Wypatrzyłem się w tekście
![]() ![]() ![]() Ja siebie też i to kilka razy ![]() ![]() |
Autor: | Dana [ śr wrz 22, 2004 9:27 am ] |
Tytuł: | |
Sebian pisze: melvis pisze: Wypatrzyłem się w tekście ![]() ![]() ![]() Ja siebie też i to kilka razy ![]() ![]() a to dlatego, że za dużo wrażeń jak na jedną małą Biedronkę ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Fuuura [ śr wrz 22, 2004 11:33 pm ] |
Tytuł: | |
kurde bele .rewelacja.. teraz to przynajmniej wiem na czym zloty polegają ![]() gratuluje umiejętnosci przekazywania obrazu na slowo pisane ![]() |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa UTC+02:00 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited https://www.phpbb.com/ |