nie groźne, a denerwujące:
1. mialem zamiar wjechac w brame, skrecam w lewo z drogi dwukierunkowej (po jednym waskim pasie dla kazdego kierunku), zatrzymuje mnie ochroniarz i tlumaczy z nie da rady (dojazd do klubu studenckiego i terenu akademikow), bo koncert jest, w tym samym momencie wyjezdza z tejze bramy dokladnie na przeciw mnie kobieta w punto. widze ze juz sie piekli, wiec oczywiscie, wycofuje ze skretem w lewo, tak aby umiescic sie z powrotem na pasie ruchu z ktorego wjechalem, ona wlacza lewy migacz, czyli skreca w tym samym kierunku, w ktorym zaraz pojade. dojezdza do jezdni i wypatruje czy ZA MNĄ nic nie jedzie
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
. Skoro tak sie wkurza, to wskazuje reka ze "proszę jechac", za mna ruch zerowy, a ona jeszcze bardziej wku**iona ze jej zaslaniam widoczność...no czy ona ma polkule na miejscu sami powiedzcie..?
2. stoje na światlach. włączony lewy migacz, czekam na zielone, przede mną znak pierszeństwa dla skręcających w lewo, po przeciwnej stronie skrzyzowania (znowu) kobieta w cinquecento, stoi na przeciw znaku "ustąp pierszeństwa", czekam i smieje sie w duchu, ze zabawnie by bylo gdyby myslala ze to ona ma pierszeństwo jadąc prosto (to przynajmniej mogłem sądzić nie widząc włączonych u niej migaczy). wreszcie zielone. no i co? fakt, jedzie prosto ale - haha, otoz tak jak myslałem, kobietka sunie smiało naprzód, a to ja mam czekac... ja ruszyłem smielej i stanąłem dokładnie na przeciw niej w połowie wykonawanego skrętu. tak, dokładnie sie zatrzymałem tarasując jej drogę. zaznaczam ze nasze to jedyne pojazdy na skrzyżowaniu. widze zdziwienie i malującą sie irytację, więc palcem wskazałem jej znak ktory właśnie mineła, po czym opuściłem skrzyżowanie, egzekwując moje pierszeństwo. wiem, wiem, pewnie sie czepiam...