TReneR pisze:
Wiadomo - syntetyki maja srodki myjace, wiec pewnie czesc nagaru powoli rozpuszcza.
Muszę się ponownie rozprawić z panującymi poglądami. Wyobraźcie sobie że syntetyk
przeciętnie ma tyle samo środków myjących co mineralny. Ma za to o wiele wiecej dodatków uszlachetniających które podnoszą odporność na kwasy (siarka w paliwie) oraz wszelkie produkty spalania (sadza, smoła, tlenki, dwutlenki, szlam itd). Syntetyczne estry oraz specjalne dodatki zmniejszające tarcie powodują znaczące zwiększenie wytrzymałości filmu olejowego, redukując tarcie w silniku, utrzymują pożądane ciśnienie oraz zmniejszają temperaturę silnika. Zapewniają bardzo dużą odporność na koksowanie w wysokich temperaturach. Te dodatki powodują że olej jest w stanie więcej rozpuścić i wchłonąć "syfu" niż mineralny. Stąd wrażenie że wypłukuje bardziej. Dlatego mineralny sporo szybciej robi się czarny, przestaje przyjmować "syf" i trzeba go częściej wymieniać. Jednak największa zaleta syntetyku to jego zachowanie w wysokich i niskich temperaturach. W wysokiej temperaturze gdzie minerał już nie smaruje bo zamienia się w "wodę" syntetyk działa bezbłędnie bo wytrzymuje bez degradacji o wiele więcej. A i w niskich ma przewagę. W zimie przy -10 i niższych smaruje prawie od początku (bo nie gęstnieje) a minerał dopiero po kilkunastu sekundach. Ma dużo większą wiskozę (lepkość) czyli zdolność do przylegania i smarowania powierzchni a także penetracji. Zresztą ludzie już robili doświadczenia - choćby sławny ceramizer. Tyle tam "ceramiki" co u mnie w... kieszeni. To nic innego jak skondensowany zestaw dodatków uszlachetniających jakie są w syntetyku tylko bardziej "stężony".
Jeszcze raz "dla potomnych" napiszę że olej syntetyczny jest o wiele lepszy od mineralnego. Jeżeli komuś syntetyk źle się sprawuje to jest to
jego wina lub stanu jego silnika bo trudno żeby u jednych było dobrze a u drugich bez powodu źle. I proszę mnie i innym forumowiczom (to do sceptyków) nie wmawiać że nie nadaje się do "starych" silników. Ja wlałem do W124 1986 - na liczniku 432tyś (a pewnie z 600 bo jestem 4 właścicielem w Polsce) po eksploatacji na frytkach (waniało jak z McDonalda) a praca silnika uległa wyraźnej poprawie. Nic się nie rozszczelniło, oleju nie ubywa tylko dosyć szybko zrobił się czarny. Efekt jak u Cooperfielda - CUDA!!!
Jeździłem, jeżdżę i BĘDĘ jeździł na syntetykach. LUDZIE! To pod każdym względem (nie ma ŻADNEGO minusa) lepszy olej od mineralnego. Na pohybel niedowiarkom!
P.S.TReneR pisze:
Zuzytych uszczelniaczy niestety, syntetyk nie naprawi

To prawda - nie naprawi, rys nie wyszlifuje, gumy nie "zmiękczy" ale tym bardziej nie zrobi tego mineralny. Syntetyk jest jednak środkiem smarującym wyższej klasy i bardziej "nasmaruje" (grubszy film olejowy) co da efekt lepszej szczelności. Do pewnej granicy
odczuwalnie poprawi pracę zaworów.
Chuck Norris pisze:
wlałem jak radziliście motula 6001 do 230E.
wcześniej był jakiś półsyntetyk norauto...
jestem załamany... p
to wszytsko to bzdury z tego co widze po swojej gwiazdce...
Hmmm... Ten Motul to 10W40 czyli też półsyntetyk więc tak specjalnie nic nie polepszyłeś.
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)