Komornick pisze:
Robert rdzy nie widzę, starzejesz się? nie lubisz już adrenalinki?
No zdziadzialem najwyrazniej bo kto by pomyslal, ze bede kiedykolwiek zasuwal takim toczydlem przez cale Niemcy?!

I jeszcze ten kolor... chociaz z drugiej strony przyjzalem sie autu dokladnie i juz mi sie podoba

. Ciekawe tylko co na na to powie Alexander bo pod disco to raczej panienek na takie auto nie powyrywa

...
Znalazlem w koncu troche czasu, wymylem porzadnie auto i zrobilem mu sesje:
Deflektor odsuwanego dachu. Pierwsza rzecz o ktorej pomyslalem jak go zobaczylem to czy beda duze slady na lakierze jak go juz wypieprze. Potem wyjechalem z miasta na autostrade i zapomnialem zasunac dach. Bylo tak cicho, ze mialem juz dobrze ponad 140 km/h jak sie polapalem. Normalnie przy 100 km/h to juz glowe chce urwac. I teraz mam dylemat: zostawic bo praktyczny czy wypieprzyc bo szpeci auto...
Silnik wyglada slicznie i tak tez chodzi. Jeszcze nigdy nie mialem diesela, ktory odpala na cwierc obrotu rozrusznika (ba, nigdy nie mialem nawet takiego benzyniaka!). Przy tym jezdzi chyba skubany na oparach. Zasuwalismy z Alexandrem caly czas 140-160 (miejscami nawet do 180) km/h i na blisko 500 km zuzyl pol zbiornika paliwa (ziornik ma 55 l

).
Wnetrze:
Galka biegow i kierownica jak nowe:
Radio co prawda z epoki ale ustapi miejsca Beckerowi Grand Prix z gasienicami albo Mexico Electronic z pierwszej serii...
... natomiast schowek na kasety napewno wyleci
Megaprzepastny i dzieki wysokiej krawedzi ladowania super praktyczny bagaznik

...
... a w nim oryginalny komplet narzedzi i prawie nieuzywane kolo zapasowe, jeszcze z oryginalna opona Michelin:
Samochod kupiony przez pracownika fabryki Mercedsa w Düsseldorfie (wtedy robil uklady kierownicze do T1) i po raz pierwszy zarejestrowany 01.07.1985 a po pol roku odkupiony przez jego znajomych a moich dalszych wujkow. Po smierci wujka jezdzila nim sporadycznie ciocia ale wkoncu zdecydowala sie go oddac w zamian za Umweltprämie (jej siostrzeniec, ktory jest przedstawicielem Renault mial kupic nowego plastika na jej nazwisko a potem opchnac dalej). Jak sie o tym dowiedzialem zaraz zablokowalem transakcje

. Ustalilismy z Alexandrem, ze wylozy kaske (bo ojciec chwilowo splukany) a jak zrobi prawo jazdy to bedzie bryka w sam raz dla niego (mam nadzieje, ze ON bedzie wtedy jeszcze dostepny albo wynajda jakis sybstytut). Do samochodu dostalismy cala fure dokumentow, m.in. ksiazke przebiegow prowadzona do 151 tys. km (pozniej naklejki z wymianami oleju w komorze silnika - obecnie troche ponad 177 tys.), trzy karty danych, instrukcje obslugi, spis stacji obslugi, kilka rachunkow za naprawy, umowe miedzy pierwszym wlascicielem a wujkami, oba briefy, dokumenty ubezpieczeniowe...
...oraz oryginalne tablice z 1986 roku:
Podklokietnik kupilem juz ze trzy lata temu zakladajac, ze moze kiedys sie przyda

a antene kilka dni temu. Co ciekawe, oryginalny Hirschmann tanszy jest w ASO niz kupowany u Hirschmanna.
Po sesji samochod Alexandra wyladowal w garazu obok samochodu tatusia (a wlasciwie to samochodu calej rodziny)
