MaciekD. pisze:
Nigdy nie miałem auta które miałoby więcej niż 4 cylindry, więc piszesz mi o różnicy w dźwięku a to trochę dla mnie jak z niewidomym o kolorach. Mimo to dzięki za zainteresowanie
Ja uwazam, ze W126 to tylko V8, niekoniecznie 500.
Nie chodzi o sciganie. Zreszta - 200-250 KM z automatem to nie jest jakis demon, mocy nie czuc szczegolnie (co innego te same >200 KM w takim V8 318 Magnum, to sa wsciekle konie - jak wsiadam w zony granda to boje sie gaz deptac).
V8 mercedesa to jeden z najkulturalniejszych silnikow, jakie w zyciu slyszalem. Oddaje moc lagodnie, szemrze ciuchutko. Majac 1500 rpm samochod raznie przyspiesza, depcząc 3/4 pedalu gazu robi sie 2500 rpm, ktore niesie ten paradoksalnie lekki samochod lepiej niz cokolwiek innego na drodze. To wlasnie powoduje, ze czujesz sie jak w samochodzie wyzszej klasy; ostatecznie 8 sekund do setki wyciaga co drugi japonczyk klasy sredniej; natomiast w V8 masz te same osiagi nie krecac za bardzo silnika, co przeklada sie na spokoj i poczucie bezpieczenstwa. A gdy trzeba, depczesz pedal w podloge, pod maska budzi sie zwierz i rasowym warkotem kreci sie na kazdym biegu do 6 krpm, zamieniajac kanapowoz w pocisk.
R6 jest moim zdaniem wyborem bez sensu w przypadku gamy W126. Pali praktycznie tyle samo, co V8 380/420. Koni mniej, momentu mniej, kultura pracy nizsza, do tego wszystkiego trzeba go wyzej krecic. Z kolei pięćseta to istotnie wyższe minimalne spalanie i dużo mniejsza dostępność gratów. Fakt, ze 500 zwykle są topowo wyposażone.
Dlatego polecam 420 V8. Pali toto srednio 15 litrow, niesie W126 w budzie SEL w jakies 8 sekund do 100 kph, przy ktorej to predkosci mozna sobie zeglowac majac na obrotomierzu ledwie 2000 obrotow.
380 miala fabryczna wade (cos tam z lancuchem), poprawiona dopiero w 1984 czy 1985, wiec niekoniecznie to dobry pomysl jest.
Sadze, ze napisawszy o swoich oczekiwaniach wzgledem W126, powinienes celowac w V8.