W ramach upuszczenia żółci...
Jadę sobie wczoraj koło osiemnastej ulicą Arkuszową w kierunku Lasek (1 pas ruchu na szerokość samochodu w każdą stronę). Kolumna samochodów za mną i z naprzeciwka. Stoję jako bodajże drugi na światłach, światło zmienia się na zielone, przejeżdżam przez skrzyżowanie zauważając mimochodem, że kolumnę z przeciwka wstrzymuje gość skręcający w lewo (nie ustąpiłem mu, bo ktoś pierwszy jechał prosto, zasłonił go i w ostatniej chwili zauważyłem). 20 metrów za skrzyżowaniem z mojej strony jezdni pod kątem prostym na chama wyjeżdża na jezdnię taksówka, jakiś duży kombiak, i usiłuje się wbić w lewo w tą kolumnę pojazdów. Oczywiście nikt mu nie może zrobić miejsca, bo stoją zablokowani, ja stoję, bo on mi całkiem w poprzek pasa, z tyłu trąbią ci, co zostali na środku skrzyżowania, macham mu, żeby zjechał z powrotem do tyłu, to on z błagalną miną pokazuje łosia, że niby "musi" i "co on biedny ma zrobić"... Na mojej zmianie świateł wskutek matołectwa kolesia przejeżdżają może ze 4 samochody zamiast powiedzmy 20.
Nie mógł koleś tego zrobić na jak było czerwone, tylko pięć sekund po zmianie na zielone?
Drugi numer: wpół do ósmej rano, Jerozolimskie obok Makro, w kierunku centrum. Stoję bodajże jako trzeci w korku przed rondem-skrzyżowaniem, światło zielone, ale ogólny bezruch, widzę że nie przejadę, więc luz i stoję, obok mnie tir z naczepą. Światło zmienia się na żółte, robi się trochę miejsca dla naszego kierunku na środku ronda, światło zmienia się na czerwone, w tym momencie tir rusza (!) i pakuje się na rondo, gdzie oczywiście zostaje, tarasując naczepą dwa pasy ruchu dla kierunku poprzecznego. Wskutek matołectwa kolesia przez skrzyżowanie w poprzek przejeżdża 10 samochodów zamiast 20, ogólna panika, trąbienie itd.
To tyle, pozdrawiam,
_________________ Przemek Ex: 123 240D, Volvo 945 D24TIC, Opel Monterey 3,1D, John Deere 2140 (1986)
|