Dziś miałem niemiłą przygodę. Ruszam spod uczelni i przy dojeździe Koszykową do pl Konstytucji z prawej wyjechała mi kobitka biała Astrą.
Stanęłem na hamulcu, usłyszałem pisk i małe puk... Wyskakuje z auta a panienka zmyka. Pies cię .....(bip) pomyślałem, patrząc na gumę na swoim zderzaku która tylko brud zebrała z jej drzwi i błotnika. Ale przygoda dopiero miała się zacząc. Wsiadam, ruszam i czuje że nie mam hamulców
Badania samochodu wykazały że naprawdę mocno depnęłem po hamulach bo z prawego przedniego przewodu hamulcowego elastycznego zostały tylko frędzle

i nadkole całe wypryskane płynem ham.
Nabyty w Intercarsie przewód elestyczny zdał się psu na budę bo niesposób było ryszyć zamazaną konserwacją tuleję która powinna luzem się obracać po sztywnym przewodzie hamulcowym. Po instrukcji zasięgniętej u mechanika postanowiłem zaślepić przewód... ale czym.... Maniek Mac Gyver ... guma do żucia, jakiś stary gwóźdź który walał się po skrzynce z narzędziami a idealnie średnicą pasował do rurki ham. Pozostało tylko wkręcić spowrotem stary przewód z nowym "wkładem", prowozorycznie odpowietrzyć układ i w drogę z dostojną prędkością max 40 km/h
A teraz najlepsze. Przewody zmieniałem 3 lata temu, zgodnie z książką serwisową przebyły 27 tys km. Niech żyje polska myśl techniczna i firma z Warszawy która je wykonuje, nazwy nie pamiętam. Nauczka na przyszłość żeby na hamulcah nie oszczędzać.
A jak tam wasze hamulce??? SPRAWDŹCIE