update:
wlasnie przejechalem dlusza trase za miastem no i było ciezko..otóż wraz z biegiem czasu i kilometrow niezaleznie od obrotów silnika traciłem prąd. Najpierw padło radio, potem nawiew, potem wycieraczki, potem kierunkowskazy (!!), dlugie wygladaly jak lampki choinkowe, a przede mna mgła i widocznosc na ok. 50 m.. dojechałem do Wdzydz i tam 10 minut postoju, silnik caly czas chodził, wylaczylem wszystko co elektryczne.. jedynie lampka recznego
No i niespodziewanie jak ruszylem prad wrocil, chociaz wycieraczki jakos wolno chodzily, ale radio gra, nawiew, kierunki.. przede mna jakies 80 km do domu lasem i borem, w polowie sytuacja sie powtarza.. zaliczam jakis rów z zawrotną predkoscia 50 km/h, o malo co nie przydzwoniłem w slupek przydrożny wiec znow postoj, silnik chodzi, prad wraca...
pasek sie nie ślizga bo go naciagnalem, że job Twoju m.., alterek niedawno zakladany nowy..po dojechaniu pod dom, wylaczam silnik i mysle sobie - sprobuje jeszcze, a tu ni chu chu, lampki w srodku = ledwo, a rozrusznik ani drgnal..
bezpieczniki wszystkie sa ok, nie przychodzi mi nic do glowy
dzis mi sie juz nie chce chyba kruzowac po kilkudziesieciu km z nosem przy szybie
pozdr,
Nimnod