Ten wątek zaczął się od zdjęcia z wypadku. Zdjęcia robią wrażenie, ale jak się coś takiego zobaczy na żywo, to dopiero trzęsie. Tak sobie pomyślałem, że na miejsca co gorszych wypadków to powinni być przywożeni różni tacy notoryczni wyprzedzacze na przejściach, goście co lecą przez obszar zabudowany 120, młodociani posiadacze tjuninkowanych rekinów itp. - na pewno znacie tę kategorię "kierowców". Także ci, co jeżdżą po alkoholu i po zielsku (ostatnio stwierdziłem, że ludziom jakoś łatwo przychodzi się do tego przyznać z uśmiechem na twarzy - że to taka fajna zabawa). Bo prowadzenie samochodu jest dużą frajdą, ale jak ktoś myśli (?), że to tylko zabawa, to już pierwszy krok w stronę dużych kłopotów. Widok ciała rozwłóczonego w kawałkach po jezdni przywołuje do rzeczywistości. (Dwa tygodnie temu pod Lublinem.
![[szok2]](./images/smilies/szok2.gif)
Koleżanka z tylnego siedzenia powiedziała słabym głosem "dobrze, że ja teraz nie prowadzę..." - a ja tam akurat się cieszyłem, że mogę się przytrzymać kierownicy.)
Akurat ten wypadek niewiele wnosi do dyskusji o pasach, bo tam chyba zginął pieszy. Ale ja pasów poszukuję odruchowo nawet w autobusie miejskim. Zgadzam się, że pewnie były wypadki, w których ktoś nie zginąłby, gdyby nie zapiął pasów, ale więcej było takich, w których pasy ratowały życie. I pasażerów też pilnuję, a jednym z pierwszych moich dłubań w gwiazdeczce po zakupie była wymiana uszkodzonego zapięcia przy tylnym siedzeniu.
Zawsze bezpiecznej jazdy i jak najmniej tjuninkowanych rekinów na drodze.