Na to wygląda - dziś rano Magda odpaliła auto, włączyła światła
i z kolumny kierowniczej poszedł siny dym.
Ale pożaru nie było, a sprawa wyglądała na jakieś zwarcie - poleciała,
unikając włączania świateł.
Niestety teraz jest tak, że działają tylko długie. Jak nie ustawić wajchy -
są długie. Gdy jest w pozycji "krótkie" lekko nią ruszając, można wyłapać moment, w którym długie się wyłączają, ale wtedy zazwyczaj zaczyna iść dym. Grzeje się sam przełącznik - nie wypatrzyłem zwarcia w wiązce.
Gdy chce się "mrugnąć" długimi (czyli "do siebie") wtedy światła gasną w ogóle na chwilę.
MB nie przewidział raczej naprawiania tego, bo jest nierozbieralne. Widać też, że ktoś już coś tam rzeźbił (wsadził jakąś blaszkę w mechanizm między ten przełącznikświateł a samą dźwignię).
Tylko zagadka: dlaczego dym zaczął iść nagle dziś? Zmęczenie materiału?
Oraz dlaczego przełącznik zachowuje się tak sam czy to z zapłonem, czy bez zapłonu, a także z włączonym silnikiem, ale dym idzie tylko przy pracującym silniku? Aż taka różnica w prądzie?
I ostatnie pyt - jest to z czymś wymienne? Od 123 pasuje? Bo 124
widziałem, że ma inne mocowanie.
Ciekawe, bo wraz z autem dostałem taki przełącznik na wymianę. Jest
zwalony (nie blokuje się przy włączaniu kierunków) ale wygląda wysoce paskudnie. Zamiast przełączania prędkości wycieraczek obracajac dźwignię, robi się to w nim paskudnym przełącznikiem jak ze starej lampki. A to coś wygląda na orginał, bo jest tej samej firmy co ten, ktory
mamy pod kierownicą. Gdzie/kiedy wsadzali takie maszkarony?
Gab