Witamy na forum nowego kolegę i miło, że nas znalazłeś i postanowiłes się odezwać.
Przyznam, że w pierwszej chwili pomyślałem, że odstawiłeś się jak stróż w Boże Ciało i już chciałem pytać jak radzisz sobie w tym wdzianku z naprawą K-Jeta w trasie, ale postanowiłem odwiedzić prowadzony przez Ciebie blog no i wszystko stało się jasne.
Koledzy, którzy trzy dni podchodzili do tematu jak pies do jeża i dopiero w poniedziałek pierwszy zdecydował się coś konkretnego napisać, kupują w Lidlu koszule niewymagające prasowania za 39,99, dlatego nie bardzo zrozumieli, że potraktowałeś beczkę jak krawat czy pasek, a ponieważ chyba nie wiedzą, że Twoja pasja to także biznes, to nie udżwignęli też zdania o wizerunku.
Przyznam, że pomysł importu zardzewiałej qpety z Wiednia z przebiegiem pod pół miliona zakrawa na ekstrawagancję, ale jest to wszystko bardzo spójne, bo gdybyś wytargał ją z krzaków w Błoniu lub Tłuszczu, to nie brzmiałoby już to tak efektownie.
W123 produkowano 10 lat w różnych wersjach i różnych cenach. Nie można porównać wypasionej QP z pierwszej serii, na która czekało się w kolejce półtora roku z trzecioseryjną 200, które się już nie chciały sprzedawać. Dlatego 123 powoził i dystyngowany pan w rękawiczkach, i rolnik z Wirtembergii ale i świński blondyn z firanką z dżinsowej kurtce, a dekadę później w Polsce cynksiarz pod hotelem w dżinsach marmurkach, tureckiej skórze i adidasach. Dla mnie moda z epoki 123 to pani w kombinezonie i białych kozakach, no ale każdy przecież postrzega to inaczej, najczęściej przez pryzmat swoich pierwszych spotkań i doświadczeń z modelem. Chyba jednak bardziej pasowałby Ci jakieś angielskie auto, ale w tym nadwoziu i w tym zestawieniu kolorystycznym nie widzę w tym zgrzytu.
Przypomina mi się to kapitalne zdjęcie. Przeglądając beczki na allegro, które mają za sobą 20 lat życia w polskich realiach często zapominamy, że był czas, kiedy 123 mimo, że nie był S-klasą, to był to jednak wysoki poziom.

Uploaded with
ImageShack.us